Sąsiedzi 1987

  • 2 months ago
Transcript
00:00:00♪♪♪
00:00:10♪♪♪
00:00:20♪♪♪
00:00:30♪♪♪
00:00:40♪♪♪
00:01:20♪♪♪
00:01:30♪♪
00:01:40♪♪
00:01:50♪♪
00:02:00♪♪
00:02:10♪♪
00:02:20♪♪
00:02:30Cioteczka droga.
00:02:32Co?
00:02:34Ja bym cioci coś powiedziała.
00:02:36No?
00:02:38No tylko niech ciocia na mnie nie patrzy, bo ja się będę wstydzić.
00:02:44A coś ty się taka wstydliwa zrobiła, jak kozioł w kapuście.
00:02:50No już dobrze, dobrze, już.
00:02:52Już nie patrz.
00:02:54O Boże, jak to zacząć?
00:02:56Ciociu?
00:02:58Ja się kocham.
00:03:02W imię Ojca i Syna.
00:03:06Widzicie ją?
00:03:10Smerkula taka.
00:03:14Wredwo to od ziemi odrosła, już kochani jej w ogóle.
00:03:18Ach, żeby ciocia wiedziała, co to za miły i grzeczny człowiek.
00:03:22A co mi się w nim najbardziej podobało, to to, że traktował mnie jak osobę dorosłą.
00:03:28A nie jak tutaj, gdzie wszyscy mnie mają za dzieciaka.
00:03:32Ach, mówił mi pani.
00:03:35Ach, cioteczka droga.
00:03:37To też mi się z nim rozmawiało tak dobrze, jak z nikim jeszcze na świecie.
00:03:41Mówił, że przyjedzie.
00:03:45A to już trzeci dzień, a jego nie widać.
00:03:51Ależ ty w gorącej wodzie kąpana, no, no, no.
00:03:56Coś ty chciała, żeby tak zaraz w gyrdy za tobą przyleciał, co?
00:04:01O coś zaturkotało na mosku.
00:04:05Ktoś jedzie.
00:04:07Ach, ciociu, może to on?
00:04:10O Boże, żeby cioteczka wiedziała, jak mi serce bije.
00:04:16Głupia.
00:04:18Widzisz, przecież to ojciec.
00:04:21Biegnij lepiej do kuchni, odgrzać bigos.
00:04:24Pewno głodna, a do obiadu daleko.
00:04:26No, idź już, idź, idź.
00:04:35Smarkula taka.
00:04:40Popaść tam trochę konie, ale ich nie odprzęgaj, bo zaraz jedziemy dalej.
00:04:45A gdzie to się pan brat znowu wybiera, co?
00:04:48Dziś po południu mamy sąd polubowny u Zębaczyńskiego,
00:04:51a to panie cztery mile z okładem,
00:04:53a po drodze jeszcze muszę wstąpić do Włoszczowej, do mechanika,
00:04:56żeby co Tchub wysłał grabiarkę do ratunic, bo mi prosił Dziubałkowski.
00:05:00A byłeś w tartaku o deski?
00:05:03Deski? Jakie deski?
00:05:06O Jezu, o deski gąty do naszego chlebu,
00:05:13bo się już na nic rozlatuje, przecież wyraźnie mówiłam.
00:05:17Tchubi, Zaby, nie pamiętam.
00:05:19To przecież jeszcze węzelek sobie zrobił, żeby nie zapomniał.
00:05:24A to na deski ten węzelek, a co ja się namedydowałem,
00:05:28ja ani już przypomnieć.
00:05:31To może i w banku hipotecznym nie byłeś?
00:05:35No prolongować weksel.
00:05:38Ja Boga kocham, zapomniałem.
00:05:42Rób tak pan brat, niech ci naślą komornika i zrobią zajęcie.
00:05:48O, wtedy dopiero będzie piękna historia.
00:05:52Toś dopiero palnęła, mnie zajęcie.
00:05:55To dzija panie tam ze wszystkimi urzędnikami za pan brat,
00:05:58a sekretarz mój najlepszy przyjaciel niedawno na śniadaniu
00:06:01tośmy się tak strąbili jak cztery dziewki
00:06:04i oni mieliby mnie sekwestrować.
00:06:07Lataj sobie pan brat, po sąsiadach, po bankietach,
00:06:14a gospodarstwo niech tymczasem diabli wezmą.
00:06:17No bo jak żeś inaczej, kiedy pana brata na lekarstwo nie uświadczysz w domu.
00:06:22Samaś taka zaradna,
00:06:26ale tymczasem dajcie coś się przetrącić, bo chodni jak wilk.
00:06:30O, zaraz, zaraz podadzą bigos.
00:06:33Ale, ale, żebym nie zapomniał, jutro wieczór będzie u mnie kilka osób.
00:06:37Masz, babo Redute, żeby choć jeden tydzień
00:06:40odbył się u pana brata bez gości.
00:06:42Gościnność to tradycyjna cnota naszego domu.
00:06:46Gość w domu, Bóg w domu.
00:06:50Otóż i gości jakiś.
00:06:53Co? Wszelki duch Pana Boga chwali.
00:06:58Patrz no, Petrysiu, Frota Ziewicz.
00:07:03Gdzie to zapisać, że sobie kochany sąsiad o nas przypomniał?
00:07:08Kopę lat, kopę lat.
00:07:11Bóg i świat kierują sąsiedzi, kochany, nie było kiedy.
00:07:14Witamy, witamy.
00:07:16Człowiek panie charuje, nie przymierzając, jak ten wół od świtu do mroku.
00:07:19O, z pana Frota Ziewicza gospodarz, jak się patrzy, gospodarny, zabiegliwy.
00:07:25Z konieczności, ciociu dobrodziejko, z konieczności.
00:07:28W dzisiejszych czasach obywatel na wsi musi się dobrze uwijać,
00:07:31żeby jako tako wyjść na swoje.
00:07:33O, jeszcze tu u nas, na owsianych gruntach.
00:07:35Ale żeby się znowu tak zasić w gospodarstwie jak sąsiad,
00:07:38nie żyć z nikim prawie, to się przecież nie godzi.
00:07:41Ale czy to prawda, co mówią, że wziął w dzierżawę czaplicę?
00:07:45Dzieci dorastają, to trzeba myśleć o ich przyszłości.
00:07:49Na dziś dziękować Bogu kawałka chleba nie brak,
00:07:52ale nóż czego broń Boże.
00:07:54Widzi brat, widzi brat, słusznie, bardzo słusznie.
00:07:58Ale jak byśmy tak chcieli wszystko z góry przewidzieć i obrachować,
00:08:02to byśmy się musieli wiecznie o coś turmować.
00:08:05Trzeba się przecież spuścić i na opatrzność boską
00:08:10i na sąsiadów, które nie opuszczą w potrzebie.
00:08:14To wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.
00:08:18Może ciocia dobrodziejka zostać.
00:08:20Nic sekretnego i owszem, interes czysto publiczny.
00:08:23Idzie tu o wybór posła do Rady Państwa.
00:08:26Grono obywateli, którym dobro kraju leży na sercu,
00:08:29zdecydowało się zaszczycić tą godnością Ratłowicza.
00:08:32Przyzna sąsiad, że nie mogliśmy zrobić lepszego wyboru.
00:08:35A to prawda, Ratłowicz tęga głowa.
00:08:38A był adwokat, człowiek wykształcony,
00:08:40mowca zdolny, obywatel doświadczony,
00:08:42a przy tym znany z uczciwości i niezależny.
00:08:46Właśnie w tym celu przybyłem do kochanego sąsiada,
00:08:48abyś w gronie swoich znajomych ile możliwości popierał jego kandydaturę.
00:08:52No jeżeli tylko o to chodzi, to... bagatelka!
00:08:55No to mnie cieszy, że sąsiad jednego zdania z nami.
00:09:00Więc co, mogę liczyć?
00:09:01Jak na zawiszę?
00:09:03Przedwyborcze zgromadzenie od jutra za tydzień.
00:09:05Spodziewam się, że sąsiad będziesz.
00:09:06Od jutra za tydzień, ale...
00:09:08Czekaj no, sąsiad.
00:09:10Do diabła, akurat w ten dzień wypada mi odpust w Rożniechowie.
00:09:15No Jezu, przecież pan brat może odpuścić jeden obiad
00:09:19dla tak ważnej sprawy.
00:09:21Sąsiedzie, idzie o dobro publiczne.
00:09:23A tak, tak, dobro publiczne przede wszystkim.
00:09:30No więc co, zgoda, rzecz załatwiona.
00:09:32A to co, odjeżdżasz, sąsiad?
00:09:35No muszę, kochany sąsiedzie.
00:09:36Muszę być jeszcze dzisiaj w kilku miejscach w tym samym interesie.
00:09:39Ale przecież jeszcze śniadanko, no przekąska mała jakaś.
00:09:43Niedługo podadzą, zaraz będzie.
00:09:45No i po kieliszeczku jednym jeszcze nam się należy.
00:09:47Nie, nie, nie, sąsiedzie kochane, dziękuję innym razem.
00:09:50Za parę dni będę tu znowu, to zabawię dłużej.
00:09:52Dzisiaj nie mogę w żaden sposób.
00:09:53Do widzenia.
00:09:54Do widzenia.
00:09:56Nie, no to nie w naszym guście.
00:09:59Ja to, panie, lubię gościa.
00:10:01Co to z nimi pogawędzić i popić można.
00:10:07Taki Gębaliński, no to rozumiem.
00:10:09I serce, i żołądek radują się przy takim gościu.
00:10:20Gębaliński!
00:10:21On sam.
00:10:24Gębacio, poczciwy.
00:10:27Jadę do ciebie, Radosiu, z ważną nowiną.
00:10:32Ale przede wszystkim daj no co przetrącić.
00:10:35On się diabelnie wytrząsł przez drogę.
00:10:38A w tej chwili podadzą gigos.
00:10:41A gdzie się podział Protasiewicz, co?
00:10:44A pojechał sobie, w żaden sposób nie chciał zostać.
00:10:46Tam dundel świśnił.
00:10:48Cioci dobrodziejcy moje, szanowanie.
00:10:51Dzień dobry, dzień dobry.
00:10:52Jakże zdryweczka, co się tu pytać, cioteczkę zawsze, czerstwa rumiana.
00:10:56Jak jagoda po święte Marcinie.
00:11:00Cóż to za boski zapach, nie?
00:11:03Ciocia dobrodziejka musi mieć jakiś sekret na przyrządzanie tego bigosu.
00:11:07Oj, panie Gębaliński, dałby pan raz spokój z tymi komplementami.
00:11:11Nie, nie, przed taką gospodynią czołem oswanie.
00:11:15Patrzcie, patrzcie, jaki to bałamut z tego Jadzusia.
00:11:20Zaleca mi się w najlepsze do ciebie, siostruniu.
00:11:23Do mnie, do bigosu, nie do mnie.
00:11:28Nie no, zuch kobita z twojej siostry, jak Boga kocham.
00:11:35Żeby mi tak moja babina klapnęła, to kto wie,
00:11:38czy bym się jeszcze do cioteczki nie puścił w koperczaki.
00:11:42A to prawda, gospodyni zawołana.
00:11:46A jak się? Bigos?
00:11:48Mmm, delicie, odjeść się trudno.
00:11:54A muzyka?
00:11:55Tak, prawda, muzyka.
00:12:00No, miałeś mu coś powiedzieć.
00:12:02Tego jeszcze nie piłem u ciebie.
00:12:07Nie wiem, czy wiesz, Radosi,
00:12:09po co właściwie hrabia z Zielonych Lączyk zjechał tu do nas z Widnia?
00:12:13A przecież ma tutaj swoją posiadłość.
00:12:15Ma ją nie od dzisiaj, a nigdy nie zajrzał.
00:12:18To prawda, a co go tutaj przygnało do nas?
00:12:21Otóż chce kandydować na posła z naszego powiatu.
00:12:25A kiedy ponoć wszyscy się zgadzają na Ratulowicza.
00:12:28Na kogo na Ratulowicza?
00:12:30Zje on sto diabłów, jeżeli zostanie posłem.
00:12:32Choćby miał iść na udryż ze szlachtą w całym powiecie,
00:12:36nie pozwolę na to, jak ten Gębaliński.
00:12:39Nie pozwolę.
00:12:40A to podobno Tęga Głowa adwokatem był.
00:12:42No cóż, no cóż, to my są nadzieję,
00:12:44żebyśmy adwokata potrzebowali do obrony.
00:12:47Nie, jak Boga kocham, podjął się Abramkowi procesu przeciwko mnie.
00:12:52I to jest sąsiad, pójdź takim sąsiadem.
00:12:56To prawda, sąsiad z niego nie najlepszy.
00:12:58Mało z kim żyje.
00:13:00Imienien nie obchodzi, na święta nie prosi nikogo,
00:13:04a kiedy kto zajrze do niego, to go częstuje herbatką
00:13:07i cukarkami jak z ptalu.
00:13:10A więc na hrabiego głosujecie?
00:13:13Na tego panka nie do czekania jego.
00:13:16Arystokrata od miesiąca blisko siedzi tutaj,
00:13:19a nie był jeszcze u żadnego z nas.
00:13:21Tak? To prawda?
00:13:23Mówią, że słaby.
00:13:25Błodnej to uwierzył.
00:13:29Pańskie w umy dobrodzieje.
00:13:31Nosa do góry zadziera.
00:13:33A wtedy jeden ze szlachty był u niego.
00:13:35A który to taki?
00:13:38Był tam jeden taki.
00:13:41I to ci kazał swojemu rządcy
00:13:43przyjąć go w kancelarii jak fagasa jakiego
00:13:45i nawet w śniadanie mnie poczęstował.
00:13:48A ty wiesz, że ja bez śniadania...
00:13:50To ty byłeś!
00:13:53No i ja nie mam potrzeby z tym się tajć.
00:13:56Miałem interesy, zajechałem.
00:13:58Ale teraz, żeby on mnie na klęczkach prosił,
00:14:01to moja noga tam więcej nie postanie.
00:14:04A jak on zostanie posłem, to chyba mnie tu włosy wyrosną.
00:14:08Alboż to my nie mamy swoich.
00:14:11Wybierzemy monster dzieju jednego z naszych.
00:14:15Ale kogo?
00:14:17Kogo?
00:14:19Ciebie.
00:14:23Nie?
00:14:24Ciebie, ciebie.
00:14:25Jesteś obywatel z dziada pradziada.
00:14:27Szlachcic, tak jak my.
00:14:29Tutejszy, znany, szanowany.
00:14:31Ty żyjesz z ludźmi, jak Bóg przykazał.
00:14:34To ci się należy.
00:14:36Wszyscy dzisiaj, ilu nas było u Joska,
00:14:39zgodziliśmy się, że na ciebie będziemy głosować.
00:14:42Ale...
00:14:43Co ale?
00:14:45Nie ma żadnego ale.
00:14:47Będziesz posłem i basta.
00:14:49Chwalata mości dobroci.
00:14:51Tylko, że ja może nie mam odpowiednich zdolności.
00:14:54Co tam zdolności, Jaziu, kochany?
00:14:57Tu panie serce grunt.
00:14:59Prochu, chyba nie wynajdziesz.
00:15:02Cyceronem także nie jesteś,
00:15:04ale przecież od biedy potrafisz coś powiedzieć.
00:15:07Spodziewam się.
00:15:09Jesteś mos panie dobry sąsiad, usłużny w potrzebie.
00:15:12Musisz być poslem, jak Gębaliński.
00:15:16Jaziu, kochany, sąsiedzie, zacny.
00:15:19Twoje zdrowie.
00:15:21Niech nam żyje nasz osiol radoszewski.
00:15:24Jasusiu, najdroższy.
00:15:30Słuchaj, musisz koniecznie konomieszczainstwa się zakrzątnąć.
00:15:34Wiesz, miasto daje dziesięć głosów,
00:15:37a to przecież coś znaczy.
00:15:39Ale kiedy ponomieszczanie już się na Ratłowicach godzą.
00:15:42A kto to powiedział?
00:15:44Ja wiem dobrze, że aptekarz go nie cierpi,
00:15:47a aptekarz to wielka figura w mieście.
00:15:50Musisz go sobie urobić.
00:15:52Czemu ty od niego lekarstw nie bierzesz?
00:15:54A po co?
00:15:55Ja zdrowi jak ryba, a w domu dzięki Bogu wszyscy zdrowi.
00:15:58Widzisz, a chrapia ledwo przyjechał i już poleki posyła.
00:16:02Ja bym nie dał trzech groszy, że on umyślnie zachorował.
00:16:05To majestat. A mnie by to nikogo w głowie nie wysłało.
00:16:08Widzisz, słuchaj.
00:16:10I wypadałoby, żebyś jakąś fetę wyprawił.
00:16:14Wiesz?
00:16:16Sprośesz wyborców, palniesz im, panie,
00:16:19mówkę o swoich dobrych chęciach na kraju.
00:16:21Mówka, to twardy orzech będzie.
00:16:24Ja tego nigdy nie próbowałem.
00:16:26Jasieńku, kochany.
00:16:28Przepiszesz to sobie z rada jakiego dziennika.
00:16:32Bo dzisiaj każdy kandydat,
00:16:35czy to demokrata, czy arystokrata,
00:16:38z małymi zmianami prawie jedno i to samo obiecują.
00:16:42A jeżeli potem nie wykonam tego, co przyrzeknę?
00:16:45Żeby to każdego posła pociągano za to do odpowiedzialności,
00:16:49to by się ani jeden nie ostał.
00:16:51No jakże.
00:16:53Tłumaczysz się potem przed wyborcami,
00:16:56że to nie na czasie,
00:16:58albo jeszcze lepiej, że to w wyższych sferach
00:17:00sobie tego nie życzą.
00:17:02Strzelisz im, panie, parę pięknych frazesów,
00:17:06bo dzisiaj polityka głównie na frazesach stoi.
00:17:09Basta fałada, mości dobrodzieje.
00:17:11Jeżeli tak, to jeszcze pół biedy.
00:17:14Ale ja tu gadu, gadu,
00:17:17a tam na mnie w domu czekają.
00:17:20Słuchaj, no, Radosiu,
00:17:23czy nie miałbyś tu tak,
00:17:25dziękuję,
00:17:27że dwadzieścia korców Żyta pożyczyć?
00:17:30Wprawdzie bym ci jeszcze tamtego nie oddał, ale...
00:17:33Że taka bagatelka.
00:17:35Jasiu, kochany,
00:17:37własny ojciec nie byłby lepszy, jak Boga kochany.
00:17:40Zwyczajny sąsiedzki obowiązek.
00:17:42My szlachta to jedna rodzina.
00:17:45Tak, tak, tak, musimy się wspierać nawzajem.
00:17:48Ale nie zabieram ci czasu.
00:17:50Pa, pa, pa.
00:17:52A, i nie zapominają owiec.
00:17:58Nie cycero.
00:18:00A, zobaczymy.
00:18:02Jeszcze ja wam taką mówkę palnę,
00:18:06że pogłupiejecie.
00:18:08Poseł, panie.
00:18:10Pan poseł.
00:18:12To pięknie brzmi.
00:18:14Szkoda, że moja Magdusia daje jej, panie,
00:18:16nie doczekała mieć posła.
00:18:18A w rodzie, panie,
00:18:20trzeba będzie o jakimś paradnym stroju pomyśleć,
00:18:22bo może i na bale dworskie zaproszą.
00:18:26Zadamy Niemcom szykłę,
00:18:28jak się puścimy i pomogę za posoli.
00:18:40Widzę, że pan brat wesołym w humorze.
00:18:43Widać, Gębaliński nie mało dykteryjek nagadał,
00:18:46żeby cię tak rozbawił.
00:18:48A toż tak, że trafiłem jak kulą w płot.
00:18:50Przyjechał on tu z czymś dużo ważniejszym
00:18:52niż z dykteryjkami.
00:18:54A z czymże takim?
00:18:56Z misji politycznej.
00:18:58Ważnej misji politycznej.
00:19:01Gębaliński?
00:19:03W misji?
00:19:07Ale, ale, czyściałaby nie hora?
00:19:10Ja?
00:19:11Nie miał ojca i syna, a to skąd?
00:19:13A może Stasi czegoś brakuje,
00:19:15jakaś mała niedyspozycyjka,
00:19:17albo coś podobnego, nie?
00:19:19Uchowaj Boże, zdrowiuteńka.
00:19:21Przecież do nich jak ktoś we dworze musi być chory.
00:19:23O wszyscy zdrowi dziękować Bogu.
00:19:26A skąd to nagle tak panu bratu choroba przyszła do głowy?
00:19:29Koniecznie trzeba do apteki po lekarstwa posyłać.
00:19:32Po jakie?
00:19:33Jakie się siostrze żywnie podoba,
00:19:35byle często i dużo.
00:19:37Po co?
00:19:38Na co, czy, czy brat sfiksował?
00:19:40To wyższa polityka.
00:19:42Potem się dowiesz na co.
00:19:44Wszyscy się dowiedzą.
00:19:46Jeszcze zobaczysz.
00:19:48Jejmość.
00:19:50Nie powiesz potem, że twój brat
00:19:52nic nie znaczy.
00:20:04A dajcie już raz tego atramentu.
00:20:08Magda!
00:20:11Tej prosy wielmożnego pana nikaj nie ma.
00:20:14Przewróciliś wa całą śpiżarkę
00:20:17i niceś wa nie znaleźli.
00:20:19A w Lamusie patrzyliście?
00:20:21Tez nie ma.
00:20:22Przecież po tym panu geometrze,
00:20:24co tu w zeszłym roku grunta mierzył,
00:20:26została cała flaszka.
00:20:27Nie, to prosy wielmożnego pana Antek Fornal
00:20:30wycernił ten sobie buty na Tomkowe Wesele.
00:20:33Bodaj was z takimi porządkami...
00:20:37No weź, nalej tu wody i dobrze zamąć.
00:20:42Rozumiesz?
00:20:48Mówka już prawie na ukończeniu.
00:20:51Udało mi się, że klękajcie narody.
00:20:54Projektów dla dobra kraju co niemiara.
00:20:57Mam już szkoły,
00:20:59pomnożenie posłów z miasta,
00:21:01wydawnictwa ludowe, ustawa o gminach.
00:21:05Co my tu jest dla dobra kraju wymyśleć?
00:21:11A! Prawda!
00:21:13Spółki handlowe i domy komiksowe.
00:21:18Znaleźłem o tym artykuł
00:21:20w jakiejś starej gazecie,
00:21:23co mi Josek w nią cygara zawinął.
00:21:26A to jak w sam raz nadaje się dla mnie.
00:21:34Tiu-tiu-tiu-tiu...
00:21:44Witam, panią.
00:21:48Co pan robi?
00:21:50Chcę ucałować.
00:21:52Omączony.
00:21:55Nie zbliżaj się pan do mnie,
00:21:57bo się mąką powalasz.
00:22:00Pójdę się przebrać.
00:22:02Pozostań pani.
00:22:03Dla mnie w tym stroju
00:22:04wydajesz się jeszcze piękniejszy.
00:22:06Proszę sobie tak ze mnie nie żartować,
00:22:08bo się pogniewam.
00:22:10Ja i tak miałam się na pana gniewać.
00:22:12O co?
00:22:14Bo ja myślałam,
00:22:16że pan już całkiem nie przyjedzie.
00:22:18Byłem we Lwowie,
00:22:20we ważnym interesie.
00:22:21Wczoraj dopiero wróciłem.
00:22:23Skoro tak...
00:22:25To już się pani nie gniewasz na mnie?
00:22:28Ktoś idzie.
00:22:30To ciotka.
00:22:32O!
00:22:34Widzę, żeś nie sama.
00:22:36Cioteczko,
00:22:38to ten pan.
00:22:40Wiem, wiem.
00:22:42Ten, co to ci książki czytywał, co?
00:22:47Do usług.
00:22:50Najpierw muszę się z panem wyklucić.
00:22:54A tak, tak.
00:22:56I sypnąć burę.
00:22:58Boście mi tam razem z panią Topolnicką
00:23:01na nic stachę popsuli.
00:23:04No, poznać jej teraz nie mogę.
00:23:07Toteż przybyłem usprawiedliwić się.
00:23:10No, no, no.
00:23:12No, no, no.
00:23:14No, no, no.
00:23:16No, no, no.
00:23:19Cioteczko, droga,
00:23:21to ja pobiegnę do kuchni,
00:23:23bo mi się tam wszystkie ciasteczka spali.
00:23:25No już idź, idź, idź.
00:23:27Tylko mi się tam sama nie spal,
00:23:29boś czerwona jak ogień.
00:23:32Dzikie to jeszcze jak koza.
00:23:35Wiadomo, na wsi chowane.
00:23:38Ta naturalność to właśnie
00:23:41wdzięki panny Stanisławy,
00:23:43który mi zniewala serca.
00:23:45Mówię z panią otwarcie,
00:23:47pewnie panna Stanisława wspominała już pani.
00:23:50No, tak, tak.
00:23:52Wyśpiewała mi wszystko jak kanarek.
00:23:57Pani zastępujesz jej matkę.
00:24:00Mogę więc pani zapytać,
00:24:02czy zgadzasz się na to?
00:24:03O nie, nie, nie.
00:24:04To już tylko do ojca zależy.
00:24:07Ale muszę pana z góry uprzedzić,
00:24:10że majątku pan tutaj nie znajdzie.
00:24:14Nie szukam go wcale.
00:24:17No jest wprawdzie wioska,
00:24:20ale zadłużona.
00:24:22Bo mój brat za, za szczodry,
00:24:24za rozdawna, a dochody niewielkie.
00:24:27Mam tyle, że nam wystarczy
00:24:29na przyzwoite utrzymanie.
00:24:32O, idzie zresztą pan brat.
00:24:34Jasiu!
00:24:35Jasiu, chodź tu do nas.
00:24:37Poznaj.
00:24:38Przepraszam, bo zapomniałam.
00:24:40Jak pana nazwisko?
00:24:41Wilski.
00:24:42Pan Wilski?
00:24:43Wilski.
00:24:44A pan Wilski?
00:24:45Adaś Wilski.
00:24:48Prawda?
00:24:49A co, co znasz?
00:24:52Znam, znam.
00:24:53Syn pana Jędrzeja.
00:24:55Znałem go ostatnim pędrakiem.
00:24:57Podobniuteńki do ojca,
00:24:59jak dwie krople wody,
00:25:00jakby mu z oka wypadł.
00:25:02Musiał się ojciec wspominać,
00:25:03żebyśmy się znali.
00:25:05Wspominał i to nie raz,
00:25:06bo podobno pańskiej pomocy
00:25:07winien był fortunę swoją.
00:25:09Pańskiej pomocy?
00:25:11Twojej pomocy?
00:25:12No, pan swoim podpisem
00:25:14otworzyłeś mu kredyt w banku wówczas,
00:25:16gdy nikt za niego ręce się nie trzymał.
00:25:18Zwyczajna sąsiedzka przysługa.
00:25:20To go jednak postawiło na nogi.
00:25:22Nie ma o czym gadać.
00:25:23Chodź.
00:25:24Siadaj, kochany Adaśu.
00:25:30Daruj rzecz, tak po dawnemu mówię.
00:25:33Proszę bardzo o to.
00:25:35Siostru i kochana,
00:25:36może byś nam dała coś przetrącić,
00:25:38bo mój żołądek diablu się dopomina.
00:25:40Będzie, zaraz będzie.
00:25:44Więc, kochany Adaśu,
00:25:46to od śmierci ojca
00:25:48ciągle bawiłeś za granicą.
00:25:50Tak, kończyłem nauki w Paryżu.
00:25:52Szczególnie poświęciłem się...
00:25:54Polityce?
00:25:55Nie, chemii.
00:25:57A ostatnio zajmowałem się
00:25:58destylacją drzewa.
00:26:00Destylacją drzewa?
00:26:01A cóż to za diabeł?
00:26:03Jest to sposób wydobywania
00:26:05z drzewa oleju skalnego.
00:26:07Po prostu nafty.
00:26:08Nafta z drzewa?
00:26:10Pierwszy raz słyszę.
00:26:11Bo też to przemysł całkiem nowy,
00:26:13a nadzwyczaj intratny.
00:26:15Proszę, proszę.
00:26:16Przejeżdżając dziś przez pańskie lasy
00:26:18doszedłem do przekonania,
00:26:19że podobna fabryka w tej okolicy
00:26:21bardzo by się opłacała.
00:26:23Moglibyśmy wejść w spółkę.
00:26:26Ze mną?
00:26:27Tak.
00:26:29No, pan posiadasz obszerne lasy,
00:26:32które jako położone w górskiej okolicy
00:26:34nie mogą panu dać odpowiedniej korzyści.
00:26:36To prawda.
00:26:37Diablo tanio się sprzedają.
00:26:39Tymczasem przez założenie fabryki
00:26:41wartość drzewa co najmniej się potroi.
00:26:43Tak, ale to się tylko tak mówi.
00:26:49Tutaj panie to się nie uda.
00:26:52Ale fabrykę ja sam otworzę,
00:26:54swoim kosztem.
00:26:55Pan dasz tylko drzewo.
00:26:56Ryzyko więc nie tak wielkie z pańskiej strony,
00:26:58a korzyść prawie pewna.
00:27:00No i będzie to niemała zasługa dla kraju,
00:27:03że pierwszy otworzymy
00:27:05nieznany dotąd u nas przemysł.
00:27:07A to prawda.
00:27:09O tym nie pomyślałem,
00:27:10a to jak raz nadaje się dla mnie
00:27:12jeszcze jeden projekt więcej.
00:27:15Ożywienie przemysłu.
00:27:17Zaraz, zaraz.
00:27:19Tym sposobem przyczynimy się
00:27:21do podniesienia ogólnego dobrobytu.
00:27:23Ogólnego, panie, dobrobytu.
00:27:27Otworzy się miejsce pracy
00:27:29dla wiejskich ludzi w tej okolicy.
00:27:31Czekaj, czekaj, nie będę tak prędko,
00:27:33bo ja nie nadążę.
00:27:35No i da to innym sposób do naśladowania.
00:27:40Tak, tak.
00:27:41Wybory!
00:27:42Znakomity projekt,
00:27:44a niechże cię za to uściskam.
00:27:46No, teraz Gębariński nie będzie mógł powiedzieć,
00:27:50że prochu nie wynajdę.
00:27:52Prochu nie, ale destylację drzewa,
00:27:54coś zupełnie nowego.
00:27:55Takiego projektu jeszcze nikt nie postawił.
00:27:58A coś mnie w samą porę trafił z tym projektem.
00:28:01Czekaj, musi mi to godnie oblać.
00:28:08A, i pan tutaj.
00:28:10Witam, kochanego pana, witam.
00:28:12Czy otrzymałeś, pan, list mój?
00:28:13A tak, zakomunikowałem go już komitetowi wyborczemu.
00:28:16Wszyscy są niezmiernie kontenci,
00:28:18że udało się panu skłonić komitet centralny
00:28:20do postawienia kandydatury Ratłowicza.
00:28:22To już jakby połowa sukcesu,
00:28:24bo mamy za sobą powagę kraju całego.
00:28:27Ach, sługa cioci zobrodziejskiej.
00:28:29Dzień dobry.
00:28:30Dzień dobry.
00:28:32Dzień dobry, sąsiedzi.
00:28:33Dzień dobry.
00:28:34Witam.
00:28:36To diabła Protasiewicz.
00:28:38No, jestem, kochany sąsiedzie.
00:28:40Ach, witam, witam.
00:28:42No cóż, jakże idzie?
00:28:43Iby z czym?
00:28:45No, z naszym interesem.
00:28:46Mówiłeś sąsiadze swoimi znajomymi?
00:28:48Zgadzają się?
00:28:49Wcale się nie zgadzają.
00:28:51A to czemu?
00:28:52Mają swojego kandydata.
00:28:53Hrabiego?
00:28:54Tak, nigdy, przenigdy.
00:28:57No to w takim razie nie wiem, kogoż by.
00:28:59Znam przecie cały nasz powiat dobrze
00:29:01i wiem, że oprócz Ratłowicza
00:29:03nie ma jednego, co by miał
00:29:04jakie takie kwalifikacje na posła.
00:29:06To się pokazuje, że sąsiad
00:29:07źle zna swój powiat.
00:29:09I któryż to taki luminarz,
00:29:10co się porwał jak z motyką na słońce?
00:29:12Bardzo proszę, sąsiada,
00:29:14nie obliżać nikomu.
00:29:16Ale bo to sensu nie ma.
00:29:18To się jeszcze pokaże, ma czy nie ma.
00:29:20Impertynent.
00:29:23Przerzucili mu już w głowie,
00:29:24kochani sąsiedzi.
00:29:26Przysiąłbym, że to
00:29:28Gębalińskiego sztuczka.
00:29:30Możesz mnie pan nazywać ciotką.
00:29:33Wszyscy tutaj tak mi mówią.
00:29:35Ja nie lubię, jak mi się panią tytuluje.
00:29:38Z największą przyjemnością,
00:29:39cioteczko najdroższa.
00:29:41O, ktoś przyjechał.
00:29:43Gębasio!
00:29:45Poczciwy!
00:29:47Dawno go tu nie widzieli.
00:29:50Sługa cioci dobrodziejki,
00:29:52a nie byś sobie myślił po...
00:29:54A, szanowny sąsiad,
00:29:56witam.
00:29:58Otóż, kochany Radosiu,
00:29:59a nie byś się domyślił,
00:30:00po co my tu właściwie do ciebie się wybrali.
00:30:03Przyjechaliśmy ratować cię.
00:30:06Ratować?
00:30:08Tak.
00:30:09Jak Boga kocham,
00:30:10a niech dziewczęta powiedzą.
00:30:12Myśleliśmy, że się u państwa pali.
00:30:14Cóż znowu?
00:30:15Jak mnie żywego widzisz.
00:30:16A skądże państwu na miłość boską
00:30:18pożar się przyśnił?
00:30:20Zaraz opowiem.
00:30:22Jestem, ja panie, na lągach.
00:30:24Wtem patrzę za lasem słup dymu.
00:30:26Wyraźnie gdzieś się pali.
00:30:28Pytam się moich ludzi,
00:30:29gdzie to może być,
00:30:30a oni mi powiadają,
00:30:32że to tak jak w zajazdowie.
00:30:34Rany boskie, radość się pali.
00:30:37Biegnę, ja panie, co tchu do domu.
00:30:40Zabieram moje dwie...
00:30:42Sikawki?
00:30:44Moje dwie córki
00:30:46i wioco koń wyskoczy.
00:30:48Dopiero jakeśmy minęli las,
00:30:50pokazało się,
00:30:52że to się kurzyło.
00:30:54Z komina.
00:30:56Strzelasz, uwęglasz,
00:30:58aż mi się lżej
00:31:00na sercu zrobiło.
00:31:02Kto ma takich sąsiadów,
00:31:04może spać bezpiecznie.
00:31:06Poczciw radościu.
00:31:08A cóż to za młody człowiek?
00:31:10Adaś Wilski.
00:31:12O, syn Jędrzeja.
00:31:14O, majątny chłopak.
00:31:18Poznajże nas ze sobą.
00:31:26Pani daruje, że my takie nieubrane.
00:31:29A coś ci chciały jeszcze
00:31:30nawdziewać na siebie, co?
00:31:32Wolne żarty.
00:31:34Choć tu, obetrę cię,
00:31:36boś wcale umączona.
00:31:38Bardzo proszę, to puder.
00:31:42Farba?
00:31:44A co, to wy malujecie się?
00:31:46Czy co?
00:31:48Przecież każdy woli być piękniejszym,
00:31:50niż brzydszym.
00:31:52Ładna mi piękność, co go nią
00:31:54do apteki posyłać potrzeba.
00:31:56A nie wiecie to,
00:31:58że suknia nicowana,
00:32:00a panna malowana, to diabla warte?
00:32:02Nie my jedne przecież to robimy.
00:32:04Teraz taka moda.
00:32:06Moda.
00:32:08Co się będziesz tłumaczyć
00:32:10tej starej?
00:32:12Co jej do tego?
00:32:14Moda.
00:32:16Moda.
00:32:20Tęgiego chłopaka wam sprokurowałem?
00:32:22Jest na co spojrzeć, co?
00:32:24Nie widzę znowu nic tak nadzwyczajnego.
00:32:26Aha.
00:32:32Zdaje się, że ktoś zajechał.
00:32:34A prawda.
00:32:38Tęgasiński
00:32:40i do liwa!
00:32:42Doskonale.
00:32:44Dawaj ich tu.
00:32:46Radość do ciebie, jak Bacchus.
00:32:48Na plecce przyjechałem.
00:32:50Twoje wino mi przywiozłeś?
00:32:52To się wie.
00:32:54Sam ponieśliłem.
00:32:56Ale że tęgasińskiego żona puściła,
00:32:58to fenomen.
00:33:00Diabła tam puściła.
00:33:02Zabrałem go gwałtem z pola,
00:33:04jak stał przy kosiarzach.
00:33:06Żona ani wie, gdzie się podział.
00:33:08No to prawda, że trochę za nadto zazdrosna.
00:33:10I to najczęściej bez najmniejszego...
00:33:12Czy uwierzycie,
00:33:14że kiedyś zrobiła mi scenę
00:33:16o głupią tyczkę od grochu?
00:33:18O tyczkę? Przesadzę.
00:33:20Jak Boga, kocham o tyczkę.
00:33:22Kiedyś zobaczyła u mnie łańcuszek.
00:33:24Ja nawet nie wiedziałem o tym.
00:33:26Ale ona zaraz to spostrzegła.
00:33:28Ledwie wrócił do domu
00:33:30i zaczęły się zaraz indagacje.
00:33:32Gdzie, co, kiedy, jak?
00:33:34No tłumaczę jej, że to pewnie w ogrodzie
00:33:36przypadkiem zahaczyłem o jakąś tyczkę.
00:33:38Coś ciągasz.
00:33:40No tak sobie.
00:33:42No spokój.
00:33:44Nie lada tyczka być musiała,
00:33:46co tych łańców przerwać mowa.
00:33:48Kiedy powiadam wam naprawdę.
00:33:50Cholski, brawo!
00:33:54Będzie partyjka.
00:33:56Masz dzisiaj szczęście do gości.
00:33:58No, Jasiu.
00:34:00Poczliwy.
00:34:02No, Jasiu, podziękuj mi.
00:34:04Wygraliśmy nasz proces.
00:34:06A cóż, Ulicha,
00:34:08zapomniałeś już o naszym procesie?
00:34:10O ten przejazd do Kamieniołomu.
00:34:12Ach, ten jeszcze.
00:34:14A ja myślałem, żeż ty go dawno zaniechałeś.
00:34:16A za cóż ty mnie masz,
00:34:18żebym ja od procesu
00:34:20dobrowolnie odstępował?
00:34:22A toż ja tam piekło i niebo poruszyłem,
00:34:24żeby na swoim postawić.
00:34:26Byłbym nawet do samego cesarza pojechał,
00:34:28gdyby tego była potrzeba.
00:34:30Jak mi Boga przy śmierci potrzeba,
00:34:32tak bym zrobił.
00:34:34A pan nie znasz Golskiego.
00:34:36On by się, panie, nie mógł żyć bez procesu.
00:34:38Procesuje się gdzie może.
00:34:40I o co?
00:34:42O spasioną łąkę,
00:34:44o zaoraną umiedzę,
00:34:46o kawałek patyka z lasu.
00:34:48Nawet niedawno
00:34:50procesował się podobno o cień.
00:34:52O cień?
00:34:54Prawda?
00:34:56A dlaczegoż by nie?
00:34:58Gruszka chłopska stała przy moich gruntach
00:35:00i rzucała, panie, cień na zboże
00:35:02i przeszkadzała dojrzewaniu.
00:35:04Skarżyłem więc chłopa o stracone korzyści
00:35:06i domagałem się
00:35:08ścięcia gruszki.
00:35:10Proszę pana, i to się panu opłaca?
00:35:12A co tam opłaca, nie opłaca?
00:35:14Tu idzie, panie,
00:35:16o tę satysfakcję, jaką człowiek ma,
00:35:18gdy proces przegra.
00:35:20Ha, ha, ha!
00:35:22A, całuję rodzi,
00:35:24dzieciaki.
00:35:26Dobrodzień, sługa.
00:35:28Ha, ha, ha!
00:35:30Siele się do stupek.
00:35:32Proszę bardzo, proszę bardzo.
00:35:44Widzisz, panie,
00:35:46i tak to prawie codzień.
00:35:48No to można znienawidzieć gości.
00:35:50Co robisz?
00:35:52To już taka słaba strona,
00:35:54Błota.
00:35:56Pani, a, zaraz, zaraz.
00:35:58Widzisz, sąsiad, nawet chwili
00:36:00nie dadzą pogadać spokojnie.
00:36:02Prosimy, panowie, proszę,
00:36:04do stołu, do stołu.
00:36:06Proszę.
00:36:08Zaraz będzie wino.
00:36:10Doskonale, doskonale.
00:36:12Gość.
00:36:14Już to można powiedzieć,
00:36:16że u naszego Radosia
00:36:18wszystko na zawodanie.
00:36:20O której chcesz godzinie,
00:36:22on zawsze gotów na przyjęcie gości.
00:36:24Jak w restauracji.
00:36:26W której się nic nie płaci.
00:36:28Za taką gościnność
00:36:30sercem panie się płaci.
00:36:32Ha, ha, ha!
00:36:48Budzę pana.
00:36:50Ja wcale nie śpię.
00:36:54O, nareszcie.
00:36:56Jestem, jestem.
00:36:58Nareszcie zjawia się pani.
00:37:00Ciekawe, co to może być za przyjemność
00:37:02rozmawiać z taką gąską.
00:37:04Ci mężczyźni to doprawdy
00:37:06za grosz nie mają gustu.
00:37:10Jaka ja muszę być czerwona?
00:37:12Byłam cały czas w kuchni.
00:37:14Tak.
00:37:16Mówiła mi ciocia.
00:37:18Poczciwa ta ciocia pani,
00:37:20a tak na pozór groźnie wygląda
00:37:22w tym męskim Kubrakie.
00:37:24Nie ma pan pojęcia, co to za dobre
00:37:26i miękkie serce kryje się pod tym Kubrakiem.
00:37:28Ona to tak niby burczy,
00:37:30gniewa się, łaje,
00:37:32ale to najlepsza w świecie kobieta.
00:37:36Zaczynam ją już kochać.
00:37:38Razem z panią.
00:37:42Pokochasz ją pan więcej jeszcze,
00:37:44jak ją lepiej poznasz.
00:37:46Wiecie, co słyszałem panowie w mieście?
00:37:48No, no.
00:37:50Że hrabia dał podobno
00:37:52tysiąc rejskich na szpital.
00:37:54O!
00:37:56A to hojność.
00:37:58Wiemy my dobrze, co ta hojność znaczy.
00:38:00Kaptuje sobie mieszczeństwo,
00:38:02czym może, żeby mu dało głosy,
00:38:04przybyło nam.
00:38:06Ale nic z tego.
00:38:08Niech tam sobie mieszczeństwo
00:38:10głosuje za to,
00:38:12co tam się dzieje.
00:38:14Mieszczeństwo głosuje za nim.
00:38:16Z nas ani jeden tego nie zrobi.
00:38:18Spodziewam się.
00:38:20Niech tam
00:38:22dosyć już kulakta wysługiwała się magnetom
00:38:24i dała się za nas wodzić.
00:38:26Czas już, żebyśmy starali o własnych siłach.
00:38:28Tak jest.
00:38:30My to panie nie potrzebujemy magnetów.
00:38:34Bo mamy swoich, naszych.
00:38:36Tak, tak, tak.
00:38:38Ale wiecie, a kogo by tu?
00:38:40Nie potrzebujemy daleko szukać.
00:38:42Wybierzemy
00:38:44jednego z nas.
00:38:46Naszego poczciwego
00:38:48Radosia.
00:38:50Tak, tak, tak.
00:38:52Radoszewski posłem?
00:38:54Ależ to chyba kpiny, panowie.
00:38:58Co, jak pan śmiesz
00:39:00ubliżać gospodarza?
00:39:02Nie no, panu Radoszewskiemu nie ubliżam.
00:39:04I owszem, sąsiad dobry, człowiek uczciwy.
00:39:06Ale to przecież nie dosyć,
00:39:08aby zostać posłem.
00:39:10To tylko na śmieszność tą kandydaturę.
00:39:12Ratłowicz ma większość za sobą.
00:39:14Co?
00:39:16Ratłowicz?
00:39:18Ten kauziperda?
00:39:20A nigdy, panie, nie, nigdy.
00:39:22My tu panie nie barany,
00:39:24żebyś no chodź za większością.
00:39:26Sąsiedzie,
00:39:28nie daj żartować z siebie.
00:39:30Żartować? Słyszysz, Jacyśu?
00:39:32No bo przecież spodziewam się,
00:39:34że nie bierzesz tego na serio
00:39:36i cofniesz swoją kandydaturę.
00:39:38To tyle.
00:39:40Niech was kule biją.
00:39:42Skoro chcecie się narażać na śmieszność,
00:39:44to lećcie na złamanie karku.
00:39:46Obejdziemy się bez ciebie.
00:39:48Co za śmieszność?
00:39:50My się bez ciebie obejdziemy.
00:39:52Widzicie go?
00:39:54Impertynent.
00:39:56Ratłowicza mu zachciewa.
00:39:58A żeby ten kauziperda
00:40:00do nieba nas prowadził,
00:40:02to jeszcze by żaden za nim nie poszedł,
00:40:04bo my tu mamy naszego
00:40:06kuchanego Radosia.
00:40:08Naszego kuchanego Radosia.
00:40:10I nie widzę panowie nikogo,
00:40:12kto by nas godniej
00:40:14i szczęśliwej mógł reprezentować.
00:40:16Tak jest.
00:40:18Bo to jest kość z naszej kości,
00:40:20krew z krwi naszej.
00:40:22Niech nam żyje.
00:40:24Niech nam posłuje.
00:40:26Kochani, bądźcie mi.
00:40:28Nasza wola będzie dla mnie rozkazem.
00:40:30Tak, tak. A my, panowie,
00:40:32trzymajmy się za ręce
00:40:34i nie dajmy się zjeść w kaszę.
00:40:38Zjedzą i diabła,
00:40:40jeżeli im się uda przeprowadzić
00:40:42wybór Ratłowicza.
00:40:44Ładnie byśmy wyszli,
00:40:46gdybyśmy jego wybrali.
00:40:48Bo jego cała polityka,
00:40:50tylko szkoły budować.
00:40:52Już mam po uszy.
00:40:54Te oświaty i tych ciągłych składek.
00:40:56Coraz coś nowego wymyślają.
00:40:58A ty, głupi szlachcicu,
00:41:00tylko trzymaj rękę w kieszeni i płacz.
00:41:02To na szkoły.
00:41:04To na jakieś wydawnictwa ludowe.
00:41:06To na jakieś pomniki.
00:41:08To na pogorzelców.
00:41:10To na pomniki, diabły.
00:41:12A tu człowiek sam.
00:41:14Grosz. Grosza, groni, bila.
00:41:16Panowie!
00:41:18Zanim obiad podadzą,
00:41:20może byśmy tak maleńką pulkę zrobili.
00:41:24Ja na to, jak na na to.
00:41:26Radosiu, daj no karty.
00:41:28Chodź, chodź.
00:41:30Ja za kartami to nie bardzo.
00:41:32Wiecie, pójdę zabawić się z młodzieżą.
00:41:34Aby mu żona.
00:41:36Ale przecież jej tu nie ma.
00:41:38Ale nie ma czym płacić jeborak.
00:41:40Bo jak wychodzi z domu,
00:41:42to go żona jak rozchyli.
00:41:52Ślicznie, pięknie.
00:41:54Nie ma co mówić.
00:41:56Ten gasińska.
00:41:58Żona w domu,
00:42:00jak pustelnica.
00:42:02Sama jak ten palec,
00:42:04a pan mąż się zabaja.
00:42:06Wstydź się, wstydź się,
00:42:08ojciec dzieciom.
00:42:10Mój panie,
00:42:12proszę z daleka ode mnie.
00:42:16Pan jesteś demoralizatorem
00:42:18całej okolicy.
00:42:20Tak, tak, tak, pan.
00:42:22Mój maciuś był najprzykładniejszym mężem,
00:42:24więc panem nie poznał.
00:42:26Ja powiem wszystkim,
00:42:28do gazet podam,
00:42:30że tu jest szulernia.
00:42:32Że pan szlachtę boisz.
00:42:34Panny spraszasz,
00:42:36które bałamucą mężczyzn.
00:42:38Co?
00:42:40Pani, żeby mi nie chodziło
00:42:42o dom, w którym jesteśmy,
00:42:44to bym pani powiedział.
00:42:46A co byś mi pan powiedział?
00:42:48Ciekawa jestem,
00:42:50co byś mi pan powiedział.
00:42:52Ciekła bym babusia.
00:42:54Wielmożny panie, pan hrabia
00:42:56z Zielonych Łączek przyjechał.
00:42:58Hrabia?
00:43:00Z Zielonych Łączek?
00:43:04Proszę, proszę.
00:43:06Uważałem sobie za najmilszy obowiązek
00:43:08złożyć uszanowanie tak zacnemu sąsiadowi.
00:43:10Panie hrabio, dobrodzieju, tyle łaski.
00:43:12Proszę nie robić sobie ze mną
00:43:14żadnego ambarasu.
00:43:16Zechce mnie pan przedstawić
00:43:18szanownemu towarzystwu.
00:43:20Katarzyna z Karpielowskich,
00:43:22jego żona.
00:43:24Wzór żony, słyszałem.
00:43:26Pan Doliwa.
00:43:28I ty tutaj?
00:43:30Panowie się znają?
00:43:32Koledzy szkolni.
00:43:34Może zechce mnie pan przedstawić
00:43:36damin, był ci piękny.
00:43:40A ty?
00:43:42Mnie możesz całkiem nie przedstawiać.
00:43:44Nie mam ja wcale ochoty
00:43:46zginać karku przed tym pankiem.
00:43:48No, ja jako gospodarz muszę.
00:43:50No, proszę bardzo.
00:43:52A gdzie szanowny ojciec panu?
00:43:54Co słyszysz?
00:43:56Pyta o ciebie!
00:43:58Oj, oj, oj, niech sobie tam.
00:44:00Miło mi poznać szanownego pana.
00:44:02Luminarza tutejszej okolicy.
00:44:04Chwilczy o drogę pyta.
00:44:08Pan byłeś łaskaw być u mnie?
00:44:10A tak.
00:44:12Żałowałem bardzo, że słabość moja
00:44:14nie pozwoliła mi przyjąć pana osobiście,
00:44:16ale skoro tylko doktor pozwolił mi wstać,
00:44:18natychmiast moja pierwsza wizyta
00:44:20była u pana.
00:44:22U mnie?
00:44:24Właśnie wracam prosto stamtąd.
00:44:26Pan hrabie, byłeś tak
00:44:28łaskaw trudzić się?
00:44:30Uważałem to za swój obowiązek.
00:44:32Proszę panie hrabie,
00:44:34o dobrodziej.
00:44:36Co zaś do tego interesu,
00:44:38względem którego pan byłeś łaskaw
00:44:40fatygować się do mnie,
00:44:42to będę uważał się za szczęśliwego,
00:44:44jeżeli pan dobrodziej
00:44:46pozwolisz przysłużyć mi się tą
00:44:48bagatelkę.
00:44:50O, panie hrabie.
00:44:52Ależ to anioł,
00:44:54panie nie hrabie.
00:44:56Ja mogłem na tego człowieka
00:44:58coś złego powiedzieć.
00:45:00Nigdy sobie tego nie daruję.
00:45:02A jaki panie koneks,
00:45:04jak się umie poznać na ludziach.
00:45:06O, panie, niech tam sobie
00:45:08mówią co chcą,
00:45:10a zawsze co pan
00:45:13to pan.
00:45:15Pan hrabie pozwoli, że dla uczczenia
00:45:17tak znakomitego gościa
00:45:19wziose zdrowie.
00:45:21Niech żyje
00:45:23jaśnie, wielmożny
00:45:25hrabia.
00:45:32Więc, myślisz,
00:45:34na stało osiąść w tych stronach?
00:45:36A to ci się tak niepodobne wydaje?
00:45:38Zresztą można zwariować z nudów,
00:45:40i zidiocić.
00:45:42Szlachta goła, okolica dzika, istna Syberia.
00:45:44Ale to ziemia rodzinna,
00:45:46więc choć nie bardzo powabna,
00:45:48ma dla mnie większy urok niż najpiękniejsze
00:45:50miejscowości za granicą.
00:45:52Jest mi tu tak dobrze, tak wygodnie.
00:45:54Jak w szlafroku
00:45:56i pantoflach.
00:45:58Cynik z ciebie nieznośny.
00:46:00Ależ, bo nie mogę sobie wyobrazić,
00:46:02jak można tu żyć, to znaczy żywcem zagrzebać.
00:46:04A jednak sam tu przyjechałeś.
00:46:06To inna rzecz, mój drogi,
00:46:08że przyjechałem tu nie z własnej woli.
00:46:10I wcale nie myślę tu długo bawić.
00:46:12Wiesz zapewne, że mieszkam stale w Wiedniu.
00:46:14Miłe to miasteczko
00:46:16i po Paryżu jedyne morze,
00:46:18gdzie można przyjemnie czas zabić.
00:46:22Ale naszemu stronnictwu zachciało się
00:46:24koniecznie, żebym starał się o krzesło poselskie
00:46:26w tych stronach.
00:46:28Powiadają, że dobro kraju tego wymaga.
00:46:30Siedzę więc tu już od miesiąca,
00:46:32nudzę się przeokropnie dla dobra kraju.
00:46:34Wzięwam dla dobra kraju.
00:46:36Ściskam się ze szlagonami dla dobra kraju.
00:46:38A nawet piję.
00:46:40A wszystko to dla dobra kraju.
00:46:42Wszystko.
00:46:46Krawiec przyniósł kontusz.
00:46:50Niech zaczeka.
00:46:54To także dla dobra kraju.
00:46:56Zdaje mi się, że twój trud będzie daremny,
00:46:58bo o ile wiem, szlachta tutejsza
00:47:00nie ma dla was wcale nabożeństwa.
00:47:02Wygadują na mnie.
00:47:06Wygadują na mnie?
00:47:08Wiem o tym, ale i mój pies także na mnie wygaduje
00:47:10w swoim księgialekcie, gdy mnie widzi jadącego powozem.
00:47:12Ale skoro go wezmę z sobą,
00:47:14natychmiast milknie i łasi się.
00:47:16A jeżeli szczeka wtedy,
00:47:18to tylko na tych, co powozami nie jeżdżą.
00:47:20Jest to może
00:47:22mało grzeczne porównanie,
00:47:24ale prawdziwe.
00:47:26Szlachta nasza ceni sobie uścisk
00:47:28pańskiej ręki.
00:47:30Jest to słabostka, którą my wyzyskujemy
00:47:32na swoją korzyść.
00:47:34To znaczy, chciałem powiedzieć,
00:47:36dla dobra kraju.
00:47:38Nie.
00:47:42Sądzisz z jednych
00:47:44o wszystko.
00:47:46Za tymi jednymi
00:47:48pójdą wszyscy.
00:47:50Byłem
00:47:52u każdego z tych panów z osobna.
00:47:54Zaprosiłem ich na dzisiaj na poufne zabranie
00:47:56w kwestii wyborów.
00:47:58Nie myślisz, że przyjadą?
00:48:00Zaprosiłem ich na dwunastą.
00:48:02Nie za długo być powinni.
00:48:04Nie wiesz może, że mają już
00:48:06innego kandydata.
00:48:08Radoszewskiego? Wiem o tym.
00:48:10Radoszewskiego nie biorę
00:48:12pod uwagę. Ja myślę o Ratłowiczu.
00:48:14To człowiek zdolny i charakter bez zarzutu.
00:48:16Dlatego nie ma
00:48:18miru u szlachty.
00:48:20Miłość własna niechętnie znosi
00:48:22tych, których uwielbiać musi.
00:48:24Bardziej może obawiałbym się
00:48:26takiego Radoszewskiego, który przez
00:48:28żołądki doszedł do serca panów braci
00:48:30i sąsiedzkimi usługami.
00:48:32Zobowiązał ich sobie.
00:48:34Ja sądziłem, że ty będziesz
00:48:36za nim przez
00:48:38wzgląd na córkę.
00:48:40To źle sądziłeś.
00:48:42Dla jego własnego dobra radłbym,
00:48:44żeby go ta godność minęła.
00:48:46A to czemu?
00:48:48Bo Radoszewski
00:48:50nie rozumie polityki bez bankietów.
00:48:52A jeżeli teraz
00:48:54rozrzutność dobrze już podkopała
00:48:56byt jego, to w przyszłości
00:48:58musiałbym się doszczędzić.
00:49:00W takim razie
00:49:02mogę liczyć na twój głos.
00:49:04Wybacz, ale
00:49:06nie mógłbym tego zrobić z czystym sumieniem.
00:49:08A to czemu?
00:49:12A nie pogniewasz się o prawdę?
00:49:14Mów, mów, nie żenuj się, mów.
00:49:16Ot, dlatego, że
00:49:18twoje dotychczasowe życie
00:49:20i twój sposób myślenia
00:49:22nie daje mi gwarancji,
00:49:24że byłbyś użytecznym krajowi na tym stanowisku.
00:49:28Tak sądzisz.
00:49:30Maurycy.
00:49:34Zrób ofiarę z własnej ambicji na rzecz dobra publicznego
00:49:36i cofnij swoją kandydaturę.
00:49:38Gdyby dochodziło mnie samego
00:49:40z prawdziwą przyjemnością, zrobiłbym ci tak grzeczność.
00:49:42Bo ambicja polityczna
00:49:44to najmniejsza z moich słabości.
00:49:46Ale muszę mieć
00:49:48i wzgląd na tych, którzy mnie tu przysłali.
00:49:50Są to ludzie, z którymi żyję
00:49:52i na których mi zależy.
00:49:54Ratułowicz ma zapewnioną większość.
00:49:56To się pokaże.
00:50:00O!
00:50:02Jeżeli się nie mylę, to panowie wyborcy
00:50:04zaczynają się zjeżdżać.
00:50:06Gębaliński,
00:50:08ten wszystkich wyprzedził.
00:50:10Co? Gębaliński?
00:50:12Ależ on najwięcej piorunała przeciwko tobie.
00:50:14Bo nie siedział ze mną w powozie,
00:50:16ale skoro wsiadł, to przyjechał.
00:50:18Do tego z całą familią.
00:50:20Zwariował szlachcic.
00:50:22A czegoż te panny mogą chcieć
00:50:24na zebraniu czysto politycznym?
00:50:26Popierają, gdzie mogą, swoją kandydaturę małżeńką.
00:50:30W takim wypadku zdaje się,
00:50:32że wszyscy wyborcy wstrzymają się od głosowania.
00:50:36Pan Gębaliński.
00:50:38Wpuszczać wszystkich bez meldowania, rozumiesz?
00:50:42Szlachta drażliwa gotowa by się obrazić
00:50:44o te formalności.
00:50:46Przezorność godna podziwu.
00:50:48Ja tu z moimi panienkami,
00:50:50panie rabio.
00:50:52Proszę.
00:50:54Naparli się gwałtem jechać.
00:50:56Zwyczajnie kobieca ciekawość.
00:50:58Radę by zobaczyć, jak takie
00:51:00polityczne zebranie wygląda.
00:51:02One, panie rabio,
00:51:04wprost przepadają za polityką.
00:51:06Widocznie w papę
00:51:08dobrodzieja się wrodziły.
00:51:10A tak, tak, tak.
00:51:12Ze mnie mają tę żółtkę, jak Boga kocham.
00:51:14Macie, na przykład, to na gazetach się trzęsie.
00:51:18Nie czyta je, ale pożera je prawdziwie.
00:51:20I to od deski do deski.
00:51:22Nawet indzeratom nie przepuści.
00:51:24A Nacia, skoro
00:51:26to nawet przez sen politykuje.
00:51:28Kiedyś, na przykład,
00:51:30zaczęła wołać w nocy
00:51:32Napole, Napole.
00:51:34Widocznie, no, Napoleon
00:51:36jej się przysięgł.
00:51:38On nie ma jak polityka.
00:51:42Będziemy więc z paniami politykować.
00:51:44Obecność dam
00:51:46podniesie interes
00:51:48do zebrania.
00:51:50Panie hrabio,
00:51:52Dobrodzieju.
00:51:54Może pani zechcą rozpocząć, bardzo proszę.
00:51:56Bardzo proszę.
00:52:00A, i pan tutaj.
00:52:04A wiesz pan co,
00:52:06że ja się zaraz domyśliłem, jak pana
00:52:08zobaczyłem w zajazdowie, że pan
00:52:10jesteś po stronie hrabiego, jak Boga
00:52:12kocham od razu.
00:52:14A ja po panu nie byłbym się tego
00:52:16domyślił. No, wie pan,
00:52:18koń ma cztery nogi
00:52:20i też się potknie. Omylić się
00:52:22na ludziach przecież można zawsze.
00:52:24Ale teraz widzę, że mgłupstwo
00:52:26palną. Też to panie
00:52:28ze świecą szukać
00:52:30takiego drugiego posła.
00:52:32Jak Radoszewski.
00:52:34Gdzież tam, panie. Jak hrabia,
00:52:36jak hrabia. To jest to człowiek
00:52:38stworzony na posła.
00:52:40No, Radoszewski, mój Boże,
00:52:42no, poczciwy człowiek, ale
00:52:44słaba głowa i wstyd mógłby dla nas
00:52:46korony, żebyśmy nie zdołali
00:52:48na nic lepszego się wysadzić,
00:52:50jak na takiego
00:52:52Radoszewskiego, prawda?
00:52:54Tak, tak, na taką
00:52:56kość z kości naszej.
00:53:00Nie, naprawdę,
00:53:02z tym człowiekiem nie można słowa rozsądnie
00:53:04zamienić. Diabeł
00:53:06wie, co on myśli. Bałwam, żeby
00:53:08mi tak o moje córki nie chodziło,
00:53:10to bym mu się odciął. Może
00:53:12Pan pozwoli.
00:53:14Prosimy bardzo.
00:53:16Cóż to za miły człowiek,
00:53:18ten hrabia. Uważałaś,
00:53:20jak mówił o płci pięknej, to ciągle
00:53:22tak patrzył na moją płyć.
00:53:24Tak? Nie wiem kiedy,
00:53:26bo ciągle prawie
00:53:28ze mną rozmawiał. Jak Boga
00:53:30kocham, tak patrzył.
00:53:32Cóż to za grzeczność, jaka uprzejmość
00:53:34dla dam.
00:53:36Od razu widać wielkiego Pana?
00:53:38Tak.
00:53:40To nie tak, jak ten
00:53:42gbur, co się rozparł
00:53:44w fotelu, jakby był u siebie
00:53:46w domu.
00:53:48I nawet się nie domyśli, żeby bawić
00:53:50damy. Widocznie nigdy w salonach
00:53:52nie bywał, to nie wie, jak się znaleźć.
00:53:56Gazety?
00:53:58O!
00:54:02Więc Pan od razu domyślił
00:54:04się, po co przybyłem
00:54:06o, podziwiam, podziwiam
00:54:08Pańską domyślność, podziwiam.
00:54:10Panie hrabia, mam nosa na takie rzeczy.
00:54:12Nie z jednego ja pieca chleb
00:54:14jadłem. Żaden
00:54:16odpust, żaden jarmark, żaden
00:54:18większy obiad, żadne
00:54:20większe zebranie nie opeszło się bez
00:54:22mnie. Gdzie mogłem,
00:54:24służyłem kraju.
00:54:26Dziwi mnie tylko, że
00:54:28tyle zasług nie znalazło
00:54:30należytego uznania.
00:54:32Te piersi powinien zdobyć order
00:54:34jaki. Mam ja jakie
00:54:36takie wpływy w Wiedniu i postaram się,
00:54:38żeby ta nagroda Pana nie minęła.
00:54:40Jak to? Będę
00:54:42dekorowany?
00:54:44To się Panu słusznie należy.
00:54:46Panie hrabie...
00:54:48Mąż wielki, polityk
00:54:50zacny, zdolny.
00:54:52Ja, bo w sprawach polityki
00:54:54jestem jeszcze
00:54:56nowicjuszem.
00:54:58I dlatego cieszę się z poznania
00:55:00Pana, w szanach.
00:55:02Nie odmówisz mi Panu
00:55:04swojej pomocy?
00:55:06Ja odmówić?
00:55:08Panie hrabio, to moje życie, moje
00:55:10córki moje, wszystko na usługi
00:55:12Pana hrabiego.
00:55:14Tak,
00:55:16to nie, tyle nie wymagam.
00:55:18Chciałem tylko
00:55:20zasięgnąć Pańskiej rady.
00:55:22Co robić, co mam czynić,
00:55:24żeby zyskać sobie
00:55:26przychylność i zaufanie
00:55:28zacnych sąsiadów
00:55:30moich.
00:55:32Panie hrabio, już je pozyskałeś.
00:55:34Nie, nie, nie, nie.
00:55:36Nie mogę sobie rościć prawa do tego, bo niczym jeszcze
00:55:38nie zasłużyłem sobie na to.
00:55:40Niech mię siarczyste pioluny
00:55:42na miejscu zabiją, jeżeli
00:55:44mówię nieprawdę.
00:55:46Chwyciłeś nas wszystkich za serca, Panie hrabie.
00:55:48Pańską życzliwość
00:55:50nie wątpię.
00:55:52Ale są ludzie,
00:55:54o ile słyszałem, którzy
00:55:56chcieliby poniżyć mnie
00:55:58w opinii, Panie.
00:56:00Panie hrabio, ja Panu swoją głowę
00:56:02daję w zastaw,
00:56:04że wszystka tutejsza szlachta, jak i jeden mąż
00:56:06stanie za Panem hrabio.
00:56:08A jeżeli by się znalazł jakiś intrus,
00:56:10który by nam chciał bruzić,
00:56:12to ze mną będzie miał do czynienia
00:56:14Jakiem Gębaliński.
00:56:16Panie hrabio, mówi?
00:56:18Nie, Panie.
00:56:20Ależ, moja droga, no jak to wyglądać?
00:56:22Będzie kobieta na zgromadzeniu przed wyborciem.
00:56:24Przecież to sensu nie ma.
00:56:26Co Pan hrabio na to powie, no?
00:56:28Już Ty się nie turbuj, to moja rzecz.
00:56:32A, witam.
00:56:34Panie hrabio,
00:56:36muszę oskarżyć mojego męża,
00:56:38że chciał skrewić i nie przyjechać wcale.
00:56:40Bo nie miał biedak serca
00:56:42zostawić żonę samą
00:56:44w domu, jak ten palec.
00:56:46Ale ja nie pozwoliłam,
00:56:48żeby miał zrobić zawód Panu hrabiemu
00:56:50i przyjechaliśmy oboje.
00:56:52Jestem Pani bardzo wdzięczny.
00:56:54A choć mnie jako kobiecie nie wypada
00:56:56może przebywać w męskim towarzystwie.
00:57:00Nie będziesz Pani samą,
00:57:02są Panny Gębalińskie.
00:57:04Co?
00:57:08A Maciuś utrzymywał,
00:57:10że to będzie czysto męskie zebranie.
00:57:12No cóż, przepraszam.
00:57:14A więc to dlatego
00:57:16chciałeś przyjechać sam,
00:57:18żebyś mógł sobie swobodnie rozmawiać
00:57:20z tymi lafiryndami.
00:57:22No jak Cię kocham.
00:57:24Precz z moich oczu.
00:57:26Sodomczyku jakiś.
00:57:28No niech wiecie Państwo,
00:57:30ta desperacja z tą kobietą.
00:57:32Proszę, może cygaro?
00:57:34Pan nie pali?
00:57:36Mój mąż nigdy nie pali.
00:57:38Bo firanki od tego żółkną.
00:57:40Jodr w powietrzu nieprzyjemny.
00:57:42No ale jeżeli Pan hrabia
00:57:44sobie tego życzy.
00:57:46Maciusiu, pal.
00:57:48Proszę.
00:57:50Proszę, proszę, proszę.
00:58:00Witam.
00:58:02Pana hrabiego dobrodzieja.
00:58:04Uniżony słuch.
00:58:06Witam, szanownego sąsiada.
00:58:08Pan hrabia raczy darować,
00:58:10że się spóźniłem nieco,
00:58:12ale to w interesie Pana hrabiego.
00:58:14Kapitalna historia.
00:58:16Słuchajcie, Panowie.
00:58:18Tak, złapałem,
00:58:20jadąc Panem do Liwą przez las
00:58:22hrabiego szkodnika z fuzją
00:58:24i zabitym zającem.
00:58:26Zabrałem, Panie zająca,
00:58:28fuzję szkodnika i prosto do wójta,
00:58:30do protokołu.
00:58:32I okazało się, że szkodnik
00:58:34był leśnym hrabiego
00:58:36i niósł zająca do pałacu.
00:58:38To był tylko wykręt złodzieja.
00:58:40Wójt go uwolnił,
00:58:42bo zwyczajnie chłop za chłopem trzyma.
00:58:44Ale to nie koniec na tym, Panowie.
00:58:46Ja wójta skarżę
00:58:48o nadużycie władzy,
00:58:50szkodnika o opór i gwałt,
00:58:52a pisarza, co mi powiedział brzydkie słowo,
00:58:54o obraze honoru,
00:58:56proszę Państwa.
00:58:58Wybarni sobie ten gość.
00:59:00Panowie, może byśmy zaczęli.
00:59:02Tak, tak, tak.
00:59:04Panowie, proszę siadać.
00:59:08Panowie,
00:59:10nadchodzi ważna chwila
00:59:12dla naszego kraju.
00:59:14Chwila, w której mamy stanąć
00:59:16przy urnie wyborczej.
00:59:18Jeżeli ten akt jest sam przez siebie
00:59:20niezmiernej wagi
00:59:22i doniosłości,
00:59:24to w obecnym położeniu,
00:59:26kiedy nasze interesa materialne
00:59:28są zagrożone,
00:59:30kiedy po prostu powiedziawszy
00:59:32jesteśmy zrujnowani,
00:59:34akt ten nabiera
00:59:36stokroć większego znaczenia.
00:59:38Brawo, brawo, brawo.
00:59:40Dlatego, Panowie,
00:59:42musimy wybierać męża wpływowego.
00:59:44Męża, który by swoim stanowiskiem
00:59:46w świecie dawał nam gwarancję,
00:59:48że chce i może
00:59:50spełnić życzenia nasze.
00:59:52Bogu dzięki.
00:59:54Jesteśmy w tym szczęśliwym
00:59:56położeniu,
00:59:58że takiego męża
01:00:00mamy wpośród nas.
01:00:02Sądzę, że nie
01:00:04potrzebuje wymieniać tu
01:00:06jego nazwiska.
01:00:08Znacie je wszyscy.
01:00:10Radoszewski.
01:00:12No to przecież, Panowie,
01:00:14sami kiedyś tego się osfiksował.
01:00:16Co?
01:00:18I zdaje mi się, Panowie,
01:00:20że nie moglibyśmy wybrać
01:00:22nikogo godniejszego
01:00:24do reprezentowania interesów kraju,
01:00:26a w szczególności interesów powiatu
01:00:28naszego, jak tu oto obecnego
01:00:30i jaśnie wieńmożnego
01:00:32Pana Hrabiego.
01:00:34Brawo, brawo, brawo.
01:00:36To czegoś mi tego wcześniej nie powiedzieli.
01:00:38Cicho.
01:00:40Jakkolwiek ważne obowiązki
01:00:42trzymają go
01:00:44z dala od nas,
01:00:46od ziemi ojczystej,
01:00:48to jednak myśli jego i uczucia
01:00:50jego są z nami.
01:00:52I kiedy pierwsza zdarzyła się
01:00:54sposobność przybiegł tu lotem ptaka,
01:00:56by czynem stwierdzić
01:00:58tę duchową łączność
01:01:00z krajem, by dać dowód
01:01:02swego przywiązania do ziemi
01:01:04rodzinnej.
01:01:06Brawo, brawo.
01:01:08Panowie, takim mężom
01:01:10należy się cześć i uznanie.
01:01:12Dlatego sądzę,
01:01:14że będę wyrazicielem
01:01:16jednomyślnych życzeń,
01:01:18skoro wzniosę okrzyk
01:01:20niech nam żyje
01:01:22nasz poseł Hrabia.
01:01:24Brawo, brawo.
01:01:26Niech żyje, niech żyje.
01:01:28Panowie,
01:01:30proszę o głos.
01:01:32Pan Hrabia
01:01:34ma głos.
01:01:36Hrabia chce mówić.
01:01:38Panowie, bracia,
01:01:40niezasłużony
01:01:42bierze,
01:01:44ale szczęśliwy.
01:01:46Tak muszę powiedzieć o sobie,
01:01:48widząc te oznaki życzliwości
01:01:50i sympatii, na którą dotąd
01:01:52nie miałem jeszcze ani czasu,
01:01:54ani sposobności zasłużyć
01:01:56sobie u was.
01:01:58Ale przynajmniej, moi panowie, przekonam was,
01:02:00żeście się nie zawiedli,
01:02:02powierzając zaszczytną
01:02:04godność posła w moje ręce.
01:02:06Brawo, brawo.
01:02:08Ambicją moją, panowie, jest
01:02:10służyć krajowi,
01:02:12służyć braci szlachcie.
01:02:14Brawo, brawo.
01:02:16Bo szlachta, panowie, jest alfą i omegą narodu.
01:02:18Brawo, brawo.
01:02:20Jest jego jądrem i potęgą.
01:02:22Brawo, brawo.
01:02:24I dumny jestem, panowie, z tego,
01:02:26że jestem szlachcicą.
01:02:28Brawo, brawo.
01:02:30A jeżeli do szlacheckiego herbu
01:02:32zasługi przodków moich
01:02:34dodały jeszcze inny tytuł,
01:02:36to tytuł ten, panowie,
01:02:38przypomina mi tylko,
01:02:40że mam większe niż inni obowiązki
01:02:42służenia krajowi.
01:02:44Brawo, brawo.
01:02:46Do góry!
01:02:48Niech żyje hrabia!
01:02:50Raz w życiu mieć taką chwilę,
01:02:52a potem umrzeć.
01:02:54A co, udana się komedia?
01:02:56Więc to była komedia?
01:02:58Żebym mógł, to bym wam kazał
01:03:00języki połóżynać, żebyście nie bałamucili
01:03:02prostodusznych ludzi.
01:03:04Panowie,
01:03:06pozwólcie, że wniosę teraz
01:03:08za wasze zdrowie.
01:03:10Niech żyją zacni sąsiedzi moi.
01:03:12Viva!
01:03:14Viva!
01:03:16Cóż to za nieoceniany człowiek ten hrabia.
01:03:18Jadalibóg jeszcze takiego hrabiego
01:03:20nie widział.
01:03:22Fenomen, prawda?
01:03:24Gdyby on nie miał zostać posłem,
01:03:26to bym tak urżnął na desperę,
01:03:28żebym się na sądzie ostatecznym
01:03:30jeszcze nie wytrzeził.
01:03:32Co nie ma być posłem, będzie nimi klita.
01:03:34I baż ta fałada mos, panie dobrodzieju.
01:03:36A ja dam za nim kreskę,
01:03:38tylko musi mi przyznać,
01:03:40że będzie głosował za
01:03:42zupełną reformą sądownictwa.
01:03:44A, i kolej musisz nam, hrabio,
01:03:46wyrobić w wierniu.
01:03:48Mam kilkadziesiąt morgów nieużytku,
01:03:50jak raz pod koleją.
01:03:52Tak, tak, panowie, o wszystkich tych kwestiach
01:03:54jeżeli pozwolicie we środę,
01:03:56jest to dzień dla mnie pamiątkowy,
01:03:58ponieważ jest to dzień urodzin mój.
01:04:00O, urodzin!
01:04:02Więc raczycie, panowie,
01:04:04we środę na obiadek.
01:04:08Bardzo proszę.
01:04:10Stanie się podług życzeń pana hrabiego.
01:04:12Ja mojego maciusia
01:04:14sama przywiozę.
01:04:16Stawimy się co do jednego,
01:04:18by godnie uczcić
01:04:20ten dzień tak uroczystym.
01:04:22I pogadać o sprawach publicznych.
01:04:24O, no, naturalnie.
01:04:30Wybaczcie, panowie,
01:04:32za chwilę wrócę, przepraszam.
01:04:34Ale prosimy, prosimy, bez ceremonii.
01:04:36A więc, panowie,
01:04:38we środę u hrabiego.
01:04:40Ale, ale, czy ja przypadkiem
01:04:42nie mam w ten dzień jakiego terminu?
01:04:44Zaraz, zaraz.
01:04:48O, do diabła, panowie.
01:04:50A wiecie, co my mamy w tę środę?
01:04:52No, święty Jan.
01:04:54Imieniny Radoszewskiego.
01:04:56To już w tę środę wypada.
01:04:58A bodaj go,
01:05:00czy już zrobimy?
01:05:02No cóż, cóż, obowiązek.
01:05:04Żebyśmy się skontraktowali,
01:05:06żeby rokrocznie bywać u jednego na imieninach.
01:05:08To jeszcze wielkie pytanie.
01:05:10Czy on będzie wyprawiał
01:05:12jakie imieniny?
01:05:14W sądzie coś ze sześć
01:05:16jego weksli zaskarżonych.
01:05:18Jedno patrzeć, jak mu komornik
01:05:20zrobi zajęcie.
01:05:22Co ty gadasz?
01:05:24To Radosio tak kiepsko
01:05:26stoi.
01:05:28Ale zażargany po uszy.
01:05:30Dobrze.
01:05:32I jemu chciało się być jeszcze posem.
01:05:34No, wiecie państwo, to przecież
01:05:36śmieszna pretensja.
01:05:38Z niczego byśmy mieli reprezentanta bankruta.
01:05:40A więc, panowie,
01:05:42stoj przy tym.
01:05:44We środę tu, u hrabiego.
01:05:46To się rozumie.
01:05:54Jest Szałdraczyński.
01:05:56Chwalić Boga.
01:05:58Niech Szałdraczyński
01:06:00pośle co tchu
01:06:02parobka do miasta.
01:06:04Dobrze, wielmożna pani.
01:06:06Gdzie Szałdraczyńskiego licho niesie?
01:06:08Chciałem posłać
01:06:10do miasta, proszę wielmożnej pani.
01:06:12A wie Szałdraczyński po co?
01:06:14A, prawda.
01:06:18Szałdraczyński już widzę palkę zalał.
01:06:20Sam nie wie co robi.
01:06:22Wielmożna pani, przy tak uroczystym
01:06:24dniu to by było nawet
01:06:26grzechem, żeby sobie człowiek
01:06:28nie miał pozwolić tego głupiego
01:06:30kieliszka wódki. Za zdrowie naszego pana.
01:06:34Chodź tu Szałdraczyński.
01:06:36To jest notatka do sklepu.
01:06:38Słuchaj, głowy cukru.
01:06:40Uważam.
01:06:42Rozumiem.
01:06:52Proszę wielmożnej pani, to nie moja wina.
01:06:54Tylko tego, co taką śmierdziuchę
01:06:56sprzedaje uczciwym ludziom.
01:07:06Każę mu na jednej nodze, wielmożna pani.
01:07:12Dzień dobry.
01:07:16Przy tym najładniejszym bukiecie
01:07:18będzie siedział tatko i pan Adam.
01:07:22Oj, ciociu, jak ja sobie pomyślę,
01:07:24że to dzisiaj pan Adam
01:07:26ma się ojcu oświadczyć,
01:07:28to mi się coś dziwnego robi.
01:07:30No, to może poprosić pana Adam.
01:07:34Może by się jeszcze wstrzymał.
01:07:36Och, nie, nie.
01:07:38Niech ciocia tego nie robi.
01:07:40Nie żartuję, prawda?
01:07:42Widzisz, widzisz, ty obudnica jedna.
01:07:48Ojciec dzisiaj w doskonałym humorze.
01:07:50O tak.
01:07:52Pan Adam nie mógł lepiej trafić.
01:07:54Wszystko gotowe?
01:07:56Dobrze.
01:07:58Po gości jeno patrzeć.
01:08:00Siostruniu, może dobrze by było podać
01:08:02już na stół zimne przekąski,
01:08:04bo jak się hurmem zwalą,
01:08:06to sobie potem rady nie dacie.
01:08:08Marynatów i wędlin ze śpiżarni.
01:08:10A i jeszcze parę butelek wina,
01:08:12żeby nam na pierwszy ogień nie zabrakło.
01:08:14Dobrze, ojciec.
01:08:16Jeszcze raz
01:08:18zrekapitulujemy
01:08:20mówkę.
01:08:22Wielmożni panowie,
01:08:24bracia dobrodzieje,
01:08:26kochani,
01:08:28sąsiedzi,
01:08:30tytuł wspaniały.
01:08:32Można powiedzieć, że mi go
01:08:34sam proboszcz doradził.
01:08:36Powodowany zamiłowaniem
01:08:38dobra...
01:08:44inaczej
01:08:46stało
01:08:50miłością sprawy publicznej.
01:08:54To oczywiście dużo lepiej brzmi.
01:08:56Z pewną trwogą
01:09:00biorę ten zaszczytny obowiązek
01:09:02na moje
01:09:04wolne barki.
01:09:06O, tu powinno być
01:09:08ogromne brawo.
01:09:10A co tak pan brat
01:09:12rękami wywija, niczym
01:09:14ksiądz nam wonie?
01:09:16Bo to, panie dobrodzieju, jest
01:09:18moje wyznanie wiary
01:09:20politycznej.
01:09:22Czego?
01:09:24Wiary politycznej.
01:09:26Pierwsze słyszę.
01:09:28Aha, bo widzisz, ta wiara dopiero niedawno
01:09:30została zaprowadzona w Galicji,
01:09:32a teraz zasadza się na tym, żeby głosić
01:09:34publicznie, co się zamierza
01:09:36uczynić dla kraju.
01:09:38A po co tu gadać?
01:09:40Jak to ma robić, to niech
01:09:42robi, a nie gada.
01:09:44O mój świętyj pamięci nieboszczyk to nie
01:09:46lubił dużo gadać.
01:09:48A i szkole we wsi postawił
01:09:50i szpiklerz gromadzki
01:09:52urządził i gospodarstwo
01:09:54u niego było, że daj Boże każdemu.
01:09:56Moja jejmość,
01:09:58teraz nie te czasy, teraz prywatne
01:10:00widła nie potrzebują tego robić,
01:10:02bo od tego jest Sejm.
01:10:04Sejm ma obowiązek myśleć za wszystkich.
01:10:06Sejm niby, rozumiesz,
01:10:08posłowie,
01:10:10a że mnie chcą zaszczycić
01:10:12godnością posła.
01:10:14Co?
01:10:18Co?
01:10:20Pan brat posła?
01:10:22Moja siostro, proszę mi
01:10:24nie gadać impertynencji
01:10:26i to w dzień moich imienin.
01:10:28Sejm nie kuchnia, żebyś się
01:10:30na tym znała.
01:10:36Co tam?
01:10:38Szał drażyński?
01:10:42Co to za granie?
01:10:44To proszę wielmożnego pana
01:10:46gromada z muzyką.
01:10:48Przyszła powinszowa
01:10:50wielmożnemu pana.
01:10:52Dziewuchy przyniosły w prezencie
01:10:54snopek mojskiego zboża.
01:10:56Zbliżając nasza Magda na odpust.
01:10:58A Marcin
01:11:00przysięgły, przygotował się z oracją.
01:11:02Poczciwe ludziska, niech im tam
01:11:04Szał drażyński każe stoły rozstawić
01:11:06między stodołami jedzenia, picia,
01:11:08nie załować.
01:11:10A z oracją i podarkiem niech się zatrzymają,
01:11:12aż się goście zjadą.
01:11:14To usług wielmożnego pana.
01:11:16A święty Jan musi być huczno
01:11:18w zeznanie.
01:11:20Niech tam Szał drażyński o sobie nie zapomni.
01:11:22Niech wielmożnemu panu
01:11:24Bóg da zdrowie na długie lata.
01:11:30Poczciwy ten zawsze pierwszy być musi.
01:11:36Wpadłem do Ciebie na sekundę, kochany Radosiu,
01:11:38żeby Cię uściskać, powinszować
01:11:40i uciec.
01:11:42Coż do mnie gadać?
01:11:44Żona mi obłośnie zachorowała.
01:11:46Ziatę nagrałem po drodze,
01:11:48tylko wpadłem do Ciebie,
01:11:50żebyś nie myślał, że zapomniałem
01:11:52o Twoich imieninach.
01:11:54Poczciwy, ale jakże to być może,
01:11:56żebyś Ty dzisiaj nie był tu z nami.
01:11:58No cóż zrobić, kochany przyjacielu, nie śmiej.
01:12:00Ale chodź, na obiedzie zostań.
01:12:02Ale nie mogę, jak Cię kocham,
01:12:04mówię Ci, jadę po doktora.
01:12:06We wraku?
01:12:08Co, we wraku?
01:12:10Aha, że we wraku, no to Ci się przecież należy,
01:12:12kochany Radosiu.
01:12:14Trzeba uczcić soli nizana.
01:12:16Ale przecież chodź na chwileczkę i śniadaj.
01:12:18No na bardzo maleńką chwileczkę.
01:12:20I może chodź wina skosztuje.
01:12:22Kiliszeczek za Twoje zdrowie.
01:12:26No, kochany Radosiu,
01:12:28wszelkiej pomyślności.
01:12:30Oby nam się dobrze działo.
01:12:36I może przetrącisz co nieco?
01:12:38No, maleńką odrobinkę.
01:12:42A wiesz, że u hrabiego też dzisiaj
01:12:44jakiś suty obiad?
01:12:46Tak, nie słyszałem.
01:12:48A kto mu tam przyjedzie,
01:12:50kiedy wszystka okoliczna szlachta
01:12:52tu dzisiaj będzie?
01:12:54No spodziewam się.
01:12:56Umizga się to szlachty,
01:12:58łapie nas na grzeczność, bo mu o wybory idzie.
01:13:00Ale nic z tego,
01:13:02pokażemy mu Pani, że to się nie uda
01:13:04mieszkać całe życie za granicą,
01:13:06a potem wpaść do kraju dla parę tygodni
01:13:08i chcieć kilkoma grzecznymi słówkami
01:13:10skaptować sobie szlachtę.
01:13:12Nie da mi się wziąć na taką wędkę, prawda?
01:13:14No, to się rozumie, że nie.
01:13:16Nie, rozumie, że nie.
01:13:18Jesteśmy siła, prawda?
01:13:20No to oni żywili się naszymi sokami,
01:13:22prawda?
01:13:24Ale teraz tak nie będzie.
01:13:26Teraz szlachta zacznie działać na własną rękę,
01:13:28prawda?
01:13:30Widzisz, jak dokładnie pamiętam,
01:13:32coś mówił?
01:13:34To tak, ja to mówiłem.
01:13:36Słowo w słowo, to samo.
01:13:38Nie, nie przypominam sobie.
01:13:40To wszystko będzie w mojej mowie.
01:13:42Wielka szkoda, że jej nie usłyszysz,
01:13:44ale zapowiadał ci to niczym cicero.
01:13:46Nawet nie myślałem, że mam tyle
01:13:48krasomówczego talentu.
01:13:50No,
01:13:52Radosiu, czas już na mnie ogromny.
01:13:54Pędzę do domu,
01:13:56chciałem powiedzieć, po doktora.
01:13:58No i jeszcze raz, wszystkiego dobrego.
01:14:00Caluję cię i umykam.
01:14:04Cioci dobrodziejce moje,
01:14:06uszanowanie, przeproście ode mnie.
01:14:08No, pach, pach.
01:14:10Do widzenia.
01:14:12Ta żona musiała moja raz zachorować
01:14:14na moje imieniny.
01:14:16Zdawało mi się,
01:14:18że ktoś przyjechał.
01:14:20Był Gębaliński,
01:14:22ale zaraz musiał wracać,
01:14:24bo żona nieborakowi zachorowała.
01:14:30Tak.
01:14:38Jakoś nie widać nikogo.
01:14:42Kolejne lata to już pełno było
01:14:44w tym czasie.
01:14:46Prawda.
01:14:48Jakoś długo
01:14:50starzą na siebie czekać.
01:14:54Będą goście z pewnością,
01:14:56bo sroczka skrzydź
01:14:58na płocie od rana.
01:15:02Ktoś jedzie.
01:15:06Nie znam
01:15:08ani koni,
01:15:10ani też drydulki.
01:15:12Siostrę nie poznajesz?
01:15:16Pierwsze widzę.
01:15:20Może wyborcy z miasta
01:15:22zajechali pod stajnie?
01:15:24Nie, nie mogę pozwolić.
01:15:28Wcale mi nie wyglądają na gości.
01:15:30Jakieś
01:15:32niepoczesne mają miny.
01:15:36Proszę,
01:15:38proszę.
01:15:40Witam panów serdecznie w moim domu.
01:15:42Buraczyński jestem, a to mój...
01:15:44Buraczyński, Buraczyński.
01:15:46Ja z jakimś Buraczyńskim, pamiętam,
01:15:48chodziłem do szkół.
01:15:50Nie ojciec pański, Piotr mu było.
01:15:52Nie, panie, Jan.
01:15:54Ale to Jana musiałem znać,
01:15:56bo ja znam niemal całą szlachtę w Galicji.
01:15:58Ale my jesteśmy mieszczańska.
01:16:00Ale ze szlachty widoczni,
01:16:02bo nazwisko szlacheckie.
01:16:04Siadajcie, panowie.
01:16:06Przystąpimy od razu, Adrian.
01:16:08Ale kieliszek wódki nam się należy.
01:16:10Hora kanonika, siostro.
01:16:12Nie mam wątpliwości.
01:16:14Deputaci z miasta.
01:16:16Podaj coś ciepłego.
01:16:18Ślicznie dziękujemy panu Dobrodziejowi,
01:16:20bo my dopiero co po obiedzie.
01:16:22Po obiedzie? Już?
01:16:24A która jest to godzina?
01:16:26Przy naszej czynności to się różnie trafia.
01:16:28Jestem bowiem, jak panu Dobrodziejowi
01:16:30zapewne wiadomo, sekwestrator sądowy
01:16:32do usług wielmożnego pana Dobrodzieja.
01:16:34A mnie tu sprowadza obowiązek zajęcia ruchomości
01:16:36szanownego pana.
01:16:38Jak to jest to?
01:16:40Sekwestracja?
01:16:42U mnie?
01:16:44Za co?
01:16:46Egzekucja sądowa na mocy zaskarżonego Wexla.
01:16:48Nakaz płatniczy został panu Dobrodziejowi
01:16:50dostarczony 31. zeszłego miesiąca.
01:16:52Wszystko w porządku.
01:16:54Ale ja żadnego nakazu płatniczego
01:16:56nie odbierałem.
01:16:58Odebrano i podpisano z odbioru
01:17:00o własnoręczny podpis pański.
01:17:02Tak.
01:17:04Rzeczywiście mój podpis.
01:17:06Wiem, że mi tu kilka razy
01:17:08przynoszono z urzędu jakieś papiery.
01:17:10Leży tamtego dosyć w kancelariale.
01:17:12Nie myślałem, że to tak nagłe.
01:17:14Cicho, nie becz.
01:17:16Trzeba będzie najpierw zrobić spis srebr.
01:17:18Na Boga, nie róbcie mi tego.
01:17:20Nie teraz.
01:17:22Dziś moje imieniny.
01:17:24Za chwilę zjadą się goście.
01:17:26Zatrzymajcie się dni
01:17:28kilka, parę.
01:17:30Potem wyznaczycie termin, jaki wam się podoba.
01:17:32Postaram się o pieniądze.
01:17:34Zapłacę wszystko, co do grosza.
01:17:36Wielmożny panie dobrodzieju, to nie ode mnie zależy.
01:17:38Ja muszę spełnić, co mi kazano.
01:17:40Tu stój wyraźnie, żeby postąpić
01:17:42z całą surowością praw.
01:17:44Tandem wtedy zaczynajmy.
01:17:46No czekajcie na ranny Chrystusa.
01:17:48Choć do wieczora, niech chociaż
01:17:50gości przyjmie jak należy.
01:17:52A potem róbcie sobie, co wam się żywnie podoba.
01:17:54Zabierajcie!
01:17:56I robcie!
01:17:58Trzyjcie szlachcica ze skóry!
01:18:00Nie płacz mojej dziecku!
01:18:02Jeszcze przyjdzie czas
01:18:04na łzy.
01:18:06No jakże tam?
01:18:08Namyślili się tam panowie, żeby pozwolić
01:18:10staremu wypić kieliszek wina
01:18:12z gośćmi.
01:18:14Nie zechcecie przecież, żeby
01:18:16głodni nawracali z przednego progu.
01:18:18Jeżeli panu dobrodziejowi tylko o to chodzi,
01:18:20to mogę szanownemu panu powiedzieć,
01:18:22że bardzo wątpię, aby dziś tu kto przyjechał.
01:18:24Bo dzisiaj obiad u pana hrabiego
01:18:26jest na zielonych łączkach.
01:18:28Cała okolica się tam wybiera.
01:18:30Spotkaliśmy właśnie pełno bryczek i pobozów
01:18:32jadących w tamtą stronę.
01:18:34Kłamiesz! Acam jak pies!
01:18:36Nic mi zaraz nie pozwolę tutaj uchybiać
01:18:38szlachcie w moim domu.
01:18:40A czy myślisz sobie ty,
01:18:42miejski łychu jakiś,
01:18:44żeś to sobą wysraszyli stąd?
01:18:46Oni tu właśnie dlatego samego
01:18:48zbiegli się tłumem, żeby ratować
01:18:50brata, sąsiada i żaden z nich
01:18:52na pewno za nic na świecie nie pojechałby
01:18:54z niego jeszcze dzisiaj,
01:18:56w dzień moich imienin.
01:18:58Nie masz, pan dobrodziej,
01:19:00czego się tak unosić.
01:19:02Ja mogę poczekać tych par godzin,
01:19:04a przekonamy się...
01:19:08Oni mieliby nie przyjechać
01:19:10jeszcze w taki dzień.
01:19:12Jeden przepuszczam, dwóch.
01:19:14Każdego coś zajść może,
01:19:16jak na przykład Gębalińskiego, ale...
01:19:18Gębaliński?
01:19:20Pojechał także do hrabiego z córkami.
01:19:22Gębaliński?
01:19:24No właśnie, gdy mijał pałac hrabiego,
01:19:26widziałem go wjeżdżającego w bramę,
01:19:28w pełnej paradzie.
01:19:30Ależ on nie znosi hrabiego,
01:19:32zaklął się, że jego noga tam nie postoi,
01:19:34bo musiał się pomylić.
01:19:36Ale widziałem go, tak jak pana teraz widzę.
01:19:38Konie Gniady.
01:19:40Tak.
01:19:42I stara landara na żółto malowana.
01:19:44Rzeczywiście, był u mnie starą landarą,
01:19:46ale choćby was stół gadało,
01:19:48nie uwierzę.
01:19:50Antek przywiózł.
01:19:54Doliwa.
01:20:02Krzyczenia imieninowe,
01:20:04nic więcej na coś za zimno,
01:20:06jak na doliwę.
01:20:08Golski.
01:20:14Przepraszam, że mu
01:20:16klacz okulała.
01:20:18Spotkałem go także na drodze do pałacu.
01:20:22A ty skąd?
01:20:24Ze Swarzowic, proszę wielmożnego pana.
01:20:26O ten Gasiński.
01:20:30Ona pisze, że
01:20:32mąż
01:20:34niebezpiecznie zachorował.
01:20:36To pan chory?
01:20:38A gdzie zaś chory, skoro pojechał z panią
01:20:40na jakaś bolu z okrutną paradą.
01:20:42Mieli pono posłać Maćka Fornala
01:20:44z onem pisaniem, ale Maciek,
01:20:46wielmożnego pana, się schlął jak nieboskie stworzenie.
01:20:48Tak mnie pchnęli.
01:20:50Pojechali.
01:20:52Więc czy będzie jaka odpowiedź?
01:20:54Nie będzie!
01:20:56Wielmożny panie, gromada cała
01:20:58z przeproszeniem.
01:21:02Panie komorniku,
01:21:06możesz pan już przystąpić
01:21:08do swoich czynności.
01:21:10Czynność moja już tu zbyteczna,
01:21:12bo właśnie ten pan
01:21:14wziął na moje ręce należną kwotę.
01:21:16Może łatwiej
01:21:18będzie panu przyjąć
01:21:20małą pomoc
01:21:22od swojego zięcia.
01:21:26Zięcia?
01:21:28Jeżeli dasz
01:21:30pan nam swoje pozwolenie.
01:21:34Oj, tylko pozwól.
01:21:36Chcesz się
01:21:38żenić z córką bankruta?
01:21:40Tak źle to znowu
01:21:42nie jest, a z pomocą fabryki,
01:21:44o której panu wspomniałem,
01:21:46mam nadzieję, że oczyścimy majątek pański.
01:21:48Nie mój.
01:21:50Wasz.
01:21:52Oddaję go wam całkiem.
01:21:54Pod tym tylko warunkiem
01:21:56przyjmę twoją pomoc.
01:21:58Stary, mu dacie tam kącik jakiś malutki.
01:22:02Będziemy wspólnie gospodarować, mój ojcze.
01:22:04I naftę kopać.
01:22:06I patrzcie jaki to majster z niego.
01:22:08Przyjechał niby mi Teresie,
01:22:10a córkę z Bałamuciu,
01:22:12a nie chcę, nie znam.
01:22:14To ile tamtego, co?
01:22:16Ile się panu należy za ten weksel?
01:22:18Siostruniu, droga,
01:22:20to i ty chcesz za mnie płacić?
01:22:22A co mam robić?
01:22:24Całe życie ciulalam grosz do grosza,
01:22:26żeby choć na posag
01:22:28dla stachę uzbierać.
01:22:30Ale skoro pan brat głupstwa robi
01:22:32i wlazł w to błoto,
01:22:34to córka musi skwitować z wyprawy.
01:22:36Ciuteczko, droga.
01:22:38Siostruniu.
01:22:40Panie, kto by to powiedział,
01:22:42że w takim dragonie takie złote serce.
01:22:44To ile tamtego, co?
01:22:46No ile?
01:22:48Nic się już nie należy,
01:22:50bo ten poczciwiec wszystko
01:22:52za mnie zapłacił,
01:22:54mój wspólnik,
01:22:56mój zięć.
01:22:58Co?
01:23:00To już po wszystkim?
01:23:02I chwala Bogu.
01:23:04Nie pozostaje nam,
01:23:06jak pożegnać
01:23:08szanownych państwa.
01:23:10Ale przecież,
01:23:12chodź po kieliszeczku wina
01:23:14strzemiennego.
01:23:20Żebyśmy was
01:23:22nigdy znać nie potrzebowali.
01:23:24Wiktoria!
01:23:26Zwycięstwo na całej linii.
01:23:28Wyobraźcie sobie,
01:23:30hrabia z Zielonych Łączek wyjechał.
01:23:32Przecież u niego dzisiaj wielki obiad.
01:23:34Dostał telegram z Wiednia,
01:23:36żeby się natychmiast udał na zgromadzenie przedwyborcze
01:23:38gdzieś aż za Lwów.
01:23:40Zwąchali widać pismo nosem,
01:23:42że tutaj by przepadł
01:23:44i kazali mu się starać gdzie indziej.
01:23:46Przeprosił więc pięknie swoich szanownych gości,
01:23:48siadł do powozu i pojechał na kolej.
01:23:50Ale toż to będzie teraz
01:23:52śmiechu w całym powiecie,
01:23:54że ich hrabia na takich dudków wykierował.
01:23:56Bo też należało mu się,
01:23:58oj należało.
01:24:00O to, to, to.
01:24:02Nie ulega wątpliwości.
01:24:04Najmniejszej.
01:24:06Spodziewam się, że sąsiad głosujesz z nami.
01:24:08Z wami teraz i zawsze.
01:24:10Ale, ale, czy to prawda,
01:24:12co ja słyszałem, że sąsiada
01:24:14podobno sekwestrować mają?
01:24:16Weź sąsiad, ile potrzeba.
01:24:18Schowaj to, kochany sąsiedzie.
01:24:20Adam wszystko już zaspokoił.
01:24:22Mój zacni, kochany, zięć.
01:24:24Pan Adam? Brawo.
01:24:26A to się serdecznie cieszę.
01:24:28Powinszować sąsiadowi takiego zięcia.
01:24:30Zdrowie młodej pary.
01:24:34I naszego solenizanta.
01:24:36Zdrowie.
01:24:40Naszego jego mości,
01:24:42jego mości.
01:24:44Pewnie dzisiaj pełno gości,
01:24:46pełno gości.
01:24:48Do samego rana
01:24:50ta nasz moja dana,
01:24:52ta nasz moja dana.
01:24:54Do naszego pana.
01:24:56Ha, ha, ha.
01:24:58A toż to moi sąsiedzi,
01:25:00najbliżsi dla nich
01:25:02i z nimi żyć nam teraz.
01:25:26»
01:25:56»
01:26:26»