To taki wiek… 1982

  • 2 months ago
Transcript
00:30O pióro, tyś mi żaglem anielskiego skrzydła i czarodziejską zdrojów mój rzeszowych
00:51chlaską, tylko się wtęczowane barwiąc malowidła, nie bądź papugą uczuć, ani marzeń kraską.
01:03Sokolim prawem, wichry pozagarniaj w siebie, nie płowiej skwarem słońca, nie ciemniej
01:12złotą, dzikie i samodzielne, sterujące w niebie, do żadnej czapki klamrą nie przykuj się złotą,
01:24albowiem masz być piórem nieprzesiąknym wodą, przez wichrów i nawałnic bezustanne wpływy,
01:33lecz piórem, którym ospę z krwią mieszają łodą, albo zawartkie strzałom przytwierdzają grzywy.
01:49Źle, źle zawsze i wszędzie, ta nić czarna się wszędzie, ona za mną, przede mną i przy mnie,
02:02ona w każdym oddechu, ona w każdym uśmiechu, ona w ełzie, w modlitwie i w hymnie.
02:15Nie rozerwę, bo silna, może święta, choć mylna, może nie chcę rozerwać tej wstążki, ale wszędzie,
02:28o wszędzie, gdzie ja będę, ta będzie.
02:33Tu w otwarte zakłada się książki, tam u kwiatów za wiązką, owdzie stoczy się wąsko,
02:41by jesienne na łąkach przędziwo i rozmdleje stopniowo, by ujednić na nowo i na nowo się zrośnie w ogniwo.
02:53Lecz nie chwiląc, jak dziecię raz wywalczę się przecie, niech mi puchar podadzą i wieniec.
02:59I włożyłem na czoło i wypiłem, a wkoło jeden mówi drugiemu szaleniec.
03:09Więc do serca oradę, dłoń podniosłem i kładę, a liść nagle zastygnie prawica.
03:18Głośno śmieli się oni, jam pozostał bez dłoni, dłoń mi czarna obwiła pętlica.
03:32Źle, źle zawsze i wszędzie, ta nić czarna się wszędzie, ona za mną, przede mną i przy mnie,
03:44ona w każdym oddechu, ona w każdym uśmiechu, ona w węzie, w modlitwie i w hymnie.
03:56Lecz nie chwiląc, jak dziecię raz wywalczę się przecie, złoto struna, nie opuść mnie lutni,
04:05czarnoleskiej ja rzeczy chcę, ta serce uleczy.
04:13I zagrałem.
04:19Jeszcze mi smutnie.
04:26Coraz to z ciebie jako z drzazgi smolnej, wokoło lecą szmaty zapalone.
04:33Gorejąc, nie wiesz, czy stawasz się wolny, czy to, co twoje, ma być zatracone.
04:40Czy popiół tylko zostanie i zamęt, co idzie w przepaść z burzą?
04:45Czy zostanie na dnie popiołu gwiaździsty diament wiekuistego zwycięstwa za ranie?
04:52Znasz ty ten kraj, znasz tę narodu chwilę, gdy grajkom wam świat wtacza się do ręki.
05:04Bo z żadnych słów nie dowie się nikt tyle, co z łkań, co z łez, bo idee są dźwięki.
05:15Tam króluj ty, lecz ja usiędę w mroku, zarzucę płaszcz na smętne moje czoło,
05:23podsłucham w tonach myśl, jak grom w obłoku, a ty graj wciąż i niech tańczą wokoło.
05:34A ty wciąż graj i niech tańczą wesoło.
05:40Nikt nie zna dróg do potomności, jedno po samodzielnych bojach,
05:48wszakże w świątyni jej nie gości w tych, które on wybrał pokojach.
05:54Ni swoimi wstępuje drzwiami, lecz które jemu odemknięto,
06:00a co w życiu było skrzydłami, nieraz w dziejach jest ledwo piętą.
06:07Rozwrzaskliwe czasów przechwałki, co mniemałbyś, że są trąb graniem,
06:15to padające w urnę gałki, gdy cisza jest głosów zbieraniem.
06:26Słowo jest czynute stamentem.
06:32Czego się nie może czynem dopiąć, to się w słowie testuje, przekazuje.
06:39Takie tylko słowa są potrzebne i takie tylko zmartwychwstają czynem.
06:45Wszelkie inne są mniej lub więcej uczoną frazeologią albo mechaniczną koniecznością,
06:53jeżeli nie rzeczą samej sztuki.
06:57Każdy naród przychodzi inną drogą do uczestnictwa w sztuce.
07:01Ile razy przychodzi tąż samą, co i drugie, to nie on do sztuki,
07:06ale sztuka do nich przychodzi, jest rośliną egzotyczną, nie ma tam miejsca na artystów.
07:12Długo, długo myśliłem i szukałem, gdzie jest przystań dla sztuki polskiej.
07:25Tego dziecka natchnień, a matki prac, tego momentu wytchnień.
07:35Przekonałem się, że uczucie harmonii pomiędzy treścią a formą życia będzie u nas posadą sztuki.
07:45Przekonałem się, że sztuka wyłącznie harmonią treści i formy zatrudniona
07:52inaczej rozwijać się nie może.
07:56Podnoszenie ludowych natchnień do potęgi przenikającej i ogarniającej ludzkość całą.
08:03Podnoszenie ludowego do ludzkości.
08:06Nie przez stosowanie zewnętrzne i koncesje formalne,
08:10ale przez wewnętrzny rozwój dojrzałości.
08:14Oto jest, co wysłuchać daje się z muzy Fryderyka,
08:19jako zaśpiew na sztukę narodową.
08:22Narodowy artysta organizuje wyobraźnię,
08:27jak na przykład polityk narodowy organizuje siły stanu.
08:33Postęp prawdziwy dąży owszem do tego, aby prorok,
08:39to jest sumienny mąż, głos prawdy,
08:42uczony albo raczej zrealizowany był w ojczyźnie swojej
08:48i w domu rodziców swoich.
08:51Nie wierzono, aby naród wielki rozproszony po świecie chleba żebrał.
08:58Żadne się społeczeństwo nie ostoi i żaden naród nie utrzyma,
09:04jak przez pracę harmoniem tradycyjnym powiązane ze sobą słowo ludu
09:10i słowo społeczeństwa w dwie się strony rozprzęgną.
09:16Różnica między słowem ludu a słowem pisanym i uczonym jest ta,
09:22że lud myśli postaciami,
09:25a umiejętnik postacie do myśli swych dorabia.
09:30Że więc tylko przez harmonię tradycyjną pracy narodu
09:35ten dialog, ta rozmowa myśli ludowej z myślą społeczeństwa odbywa się.
09:41Rozmowy tej ujęcie w harmonię sztuki, rękodzieł, rzemiosł i rolnictwa
09:46stanowi zdrowie narodowe, stanowi przytomność i obecność.
09:54Byt nie ma mienia bez sumienia.
10:00Naród tracąc przytomność traci obecność.
10:05Nie jest, nie istnieje.
10:09Głos prawdy, ludzie prawdą żyjący i dla prawdy
10:14mogą znowu powołać go do życia.
10:17Napisz nam książkę.
10:20Cóż, nieźli napiszę, to pierwej powiem, co potem usłyszę.
10:26Że drukujący mało jej rozumie,
10:29więc cała Polska i wiek, i epoka nie zrozumieją także.
10:35I w dumie usłyszę przy tym, że rzecz jest głęboka,
10:39że znam wybornie język lub przeciwnie, że go zupełnie prawie zapomniałem.
10:44Statuę postaw.
10:47O, jak to naiwnie powiedzieć.
10:50Czymże ją postawię? Ciałem? I gdzie?
10:54Więc prawda powiedz.
10:58Toć gadałem, toć gadam.
11:01Prawda dziś przeklętym szal.
11:05Ale bo gadasz ostro, do języka nie przyuczyłeś sobie publiczności.
11:12Oj tak, a czemu zdarliście na łyka te rękopisma dane wam w ufności,
11:20których zaledwo promyczek promyka, bo wystrzeliwał samym prawdy parciem?
11:26Dość jest. Jonasza znam. Gardzę pożarciem.
11:31Ludzie, zaprawdę mówię, uciszcie się.
11:38Od Kopernika, co się modlił sporo,
11:43i od Newtona, co wątpił o kresie prawd swych,
11:48zbyt dobrze znając, skąd się biorą,
11:51brodzimy w wiedzy jak w pierwotnym lesie.
11:56Nasz głos, wyrazy, czaszka i glop z morą,
12:01z morą senliwą, co gdy się w myśl wplata,
12:06krążymy raczej z okrągłością świata.
12:12Pokolenia przechodzą, mając gdzie stawić nogę.
12:16Jeśli łany odgrodzą, zostawują choć drogę.
12:20Przechodzą epoki, a czas liczy się na nie.
12:25Lecz moje dni to odwłoki, lata moje czekanie.
12:29Cóż się już nie wracało, odkąd na ten świat patrzę?
12:33Rzeczywistością całą jest, że antrakt w teatrze?
12:38Życie czy zgonu chwilką?
12:42Młodość czy dniem siwizny?
12:47A ojczyzna, czy tylko jest tragedią ojczyzny?
12:55Czemu mi smutno i czemu najsmutniej
13:00Mam, że ci śpiewać ja, czy świat i czas?
13:07Och, bo mi widnym strój tej wielkiej lutni,
13:12W którą wplątany duch każdego z nas.
13:17I wiem, że każda radość tu ma drugą,
13:21Poniżej siebie, przeciw, radą łzę.
13:26I wiem, że każdy byt ma swego sługę.
13:30I wiem, że nieraz błogosławiąc klnę,
13:33Czemu mi smutno, bo nie radłbym smucić,
13:36Ani przed sobą kłamstwa rzucać cień,
13:39By skryć, jak czego nie można odrzucić,
13:41By uczcić, czego wyciąć trudno w pień.
13:45Więc to mi smutno, aż do kości smutno,
13:50I to, że nie wiem, czy ten ludzistek
13:52Ma już tak zostać komedią okrutną
13:56I spać i nucić śpiąc to taki wiek.
14:02Więc to mi smutno i tak coraz gorzej,
14:07Aż od człowiecza się i pierś, i byt,
14:10I nie wiem, czy już w akord się ułoży,
14:12I nie wiem, czy już kiedy będę syt,
14:14I nie wiem, czy już będę mógł nie wiedzieć,
14:18Że coraz żywot mniej uczczony tu,
14:24Że coraz łatwiej przychodzi powiedzieć,
14:28Ze snu się budząc,
14:32Wróćmyż znów do snu.
14:37Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
14:41Podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba,
14:45Tęskno mi, panie.
14:48Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
14:52Opsować gniazdo na gruszy bocianie,
14:55Bo wszystkim służą,
14:58Tęskno mi, panie.
15:01Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
15:04Są jak odwieczne Chrystusa wyznanie
15:08Bądź pochwalony,
15:11Tęskno mi, panie.
15:14Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
15:19Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
15:22Równie niewinnej,
15:25Tęskno mi, panie.
15:27Do beztęsknoty i do bezmyślenia,
15:31Do tych, co mają tak za tak,
15:34Nie za nie, bez światłocienia,
15:38Tęskno mi, panie.
15:41Daj mi wstążkę błękitną,
15:45Oddam ci ją bez opóźnienia,
15:49Albo daj mi cień twój
15:54Z giętką twą szyją.
15:57Nie, nie chcę cienia.
16:00Cień zmieni się, gdy ku mnie skiniesz ręką,
16:04Bo on nie kłamie.
16:06Nic od ciebie nie chcę, śliczna panienko.
16:10Usuwam ramię.
16:13Bywałem ja od Boga nagrodzonym
16:17Rzeczą mniej wielką.
16:21Spadłem listkiem do szyby przyklejonym
16:25Deszczu kropelką.
16:28Kto mi powiada, że moja ojczyzna
16:32Pola, zieloność, okopy,
16:36Chaty i kwiaty i sioła,
16:40Niech wyzna, że to jej stopy.
16:45Dziecka nikt z ramion matki nie odbiera,
16:49Pacholę do kolan jej sięga,
16:53Syn piersi dorosł i ramię podpiera.
16:57To praw mych księga.
17:01Ojczyzny mojej stopy okrwawione
17:05Włosami otrzeć na piasku padam,
17:09Lecz znam jej i twarz, i koronę,
17:13Słońca, słońc blasku.
17:17Dziadowie moi nie znali też innym,
17:21Ja nóg jej ręką tykałem,
17:25Sandał rzemień nieraz na nie gminny
17:28Ucałowałem.
17:30Niechże nie uczą mnie, gdzie ma ojczyzna,
17:34Bo pola, sioła, okopy
17:38I krew, i ciało,
17:42I ta jego blizna
17:45To ślad lub stopy.
18:07Zaczął, że on uderzać w ton
18:12I była w tym Polska
18:15Od zenitu wszechdoskonałości dziejów
18:20Wzięta tęczą zachwytu
18:24Polska przemienionych połodziejów
18:29Taż sama zboła złotą pszczołę.
18:36O ty, co jesteś miłości profilem,
18:41Któremu na imię dopełnienie,
18:44To, co w sztuce mianują stylem,
18:47Iż przenika pieśń, kształci kamienie.
18:51O ty, co się w dziejach zowiesz erą,
18:55Gdzie zaś ani historii zenit jest,
18:58Zwierz się razem duchem i literą
19:03I konsumatum est.
19:06O ty, doskonale wypełnienie,
19:10Jakikolwiek jest twój i gdzie znak,
19:14Czy w Widiasu, Dawidzie, czy w Chopinie.
19:19Ten, co Polskę głosi
19:22Od zenitu wszechdoskonałości dziejów
19:25Wziętą hymnem zachwytu
19:28Polskę przemienionych połodziejów.
19:33Gromem bądźmy pierdniźli grzmotem,
19:36Oto tętnią i rżą konie stepowe,
19:38Górą czyny, a słowa, a myśli potem,
19:41Wróg pokalał już i ojców mowę.
19:44Energumen tak krzyczał do lirnika
19:46I uderzył w tarcz, aż się wygieła.
19:49Lirnik na to nie miecz,
19:51Nie tarcz bronią języka,
19:53Lecz arcydzieła.
19:55Na probierczy kamień dość przeszłości,
19:58Było jej dość, by sprawdzić, co boli,
20:02Więc nie słuchaj, co dziś o wolności mówią,
20:05Co mówią dziś o niewoli.
20:07Orzeł nie jest pół żółwiem, pół gromem.
20:10Słońce nie jest pół dniem, a pół nocą.
20:12Spokój nie jest pół trumną, pół domem.
20:16Łzy nie deszcz są, choć jak deszcz wilgocą.
20:19Nie niewola, nie wolność są w stanie uszczęśliwić cię, nie.
20:22Tyś osobą, udziałem twym więcej,
20:25Panowanie nad wszystkim na świecie i nad sobą.
20:29Gdy szukasz nieprzyjaciół, swoich nieprzyjaciół,
20:34To szukasz tylko ostrza, żebyś w ranę zaciął.
20:39I nie jesteś z miłości ogólnego ducha,
20:43Lecz z ducha partii, który co po chlebne słucha.
20:48Szukaj swoich przyjaciół,
20:52Dla innych miej męstwo.
20:55Miłość nie bitwą żyje,
20:58Życiem jej zwycięstwo.
21:02Wierzę, że naród trwa,
21:06Bo cierpi noże.
21:09Wiem, że organizm tylko kreflać może.
21:14Wierzę, iż główną przedopowinnością
21:17Znać ów organizm,
21:20Krzepić go miłością.
21:23Że aby pomóc bolem złożonemu
21:26Nie dość organizm lepszy wyśnić jemu,
21:29Ucząc, że będzie duchem jak spróchnieje,
21:33Lecz rany zamknąć, życia wlać nadzieję.
21:38Wierzę, że miłość nie wtłacza ideę,
21:43Lecz że ją wciela i sama boleje.
21:47Wierzę, iż celem jest wszechdoskonałość
21:51Przez wykonanie stopniowe po całość.
21:55Wierzę, że ludom, gdy nie postąpienie,
21:59Lecz dostąpienie hasłem ostateczne
22:02Tytańskie napierś wracają kamienie,
22:06Takich ruchy są bezwiednie wsteczne.
22:10I że wolności rozpołowić dwójce
22:13Jest to znieść walkę,
22:16Miejsce dając bójce.
22:19I że gdy wolność postępów o sobie
22:22Na rzecz postępów historii zaprzeczysz,
22:25Wielki ci stanie mąż na woli grobie pytając,
22:30Czemu to ducha kaleczysz?
22:33Ktoś jest człowieku marny,
22:37A ty jemu jam brutus chcę cię zgnieść,
22:43Choć nie wiem czemu.
22:46Wierzę, iż postęp w historii, gdy zgładza
22:50Na rzecz postępów o sobie człowieka,
22:53Odwlekam wolność, ojczyznę przesadzę
22:58I będę cieszył się, że sprawa czeka,
23:04Lecz aniołowie z umarłych popiołu
23:08Na mój czy wstaną głos
23:11Zasiąść do stołu.
23:17Zgasły wilie i róże omlewające,
23:23Odejma im wiatr liście jedwabne.
23:29Dziś nie szuka nikt piękna,
23:34Żaden poeta, żaden sztukmistrz,
23:40Amator, żadna kobieta.
23:46Dziś szuka się tego, co jest owabne
23:53I tego, co jest uderzające.
24:01Kształtem miłości piękno jest i tyle,
24:06Ile ją człowiek oglądał na świecie,
24:11W ogromnym bogu albo w sobie pyle,
24:16Na tego boga wystrojonym dzieciach.
24:20Tyle o pięknym człowiek w jej głosi,
24:23Choć każdy w sobie cień pięknego nosi
24:26I każdy, każdy zna z tym piękna pyłem.
24:31Gdyby go czysto uchował w sumieniu,
24:34A granitowi rzekł, żyj jako żyłem,
24:40To by się granit poczuł na wyjrzeniu
24:43I może palcem przecierał powieki
24:46Jak przebudzony mąż z ziemi dalekiej.
24:51Lecz to z granitu bryłą ten by zrobił,
24:54A inny z tęczy kolorem na ścianie,
24:58A jeszcze inny drzewa by tak usposobił,
25:01Żeby się dłońmi splotły w rusztowanie.
25:04A jeszcze inny głosu by kolumne
25:08Rzucając psalmy akordów rozumne
25:11Porozpowijał jak rzecz zmartwychwstałą,
25:14Co się zachwyca w niebo.
25:17Szłaby dusza tam, tam,
25:20A płótno na dół by spadało
25:22Jako jesienny liść, gdy dojrzy grusza.
25:26Więc stąd to.
25:29Stąd i słuchacz, i widz jest artystą.
25:37Lecz prymem ten, a owy niezbędnym chórzystą.
25:43Więc stąd chórzysta winnej prymem jest operze,
25:47A prym chórzystą widzem w niesłej atmosferze.
25:53I tak się śpiewa ona pieśń miłości dawna,
25:57Nieznana raz, to znowu sławna
26:01I przesławna i dość.
26:05Niech słuchacz w duszy swej dośpiewa.
26:11Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
26:16Ani sól ziemi do przypraw kuchennych.
26:20Bo piękno na to jest, by zachwycało do pracy,
26:26Praca, by się z martwych wstało.
26:31I stąd największym prosty lud poetą,
26:35Co nuci z dłońmi ziemią brązowymi.
26:38A wieszcz, periodem pieśni profetom,
26:43Odlatującym z pieśniami od ziemi.
26:46I stąd największym prosty lud muzykiem,
26:49Lecz muzyk jego płomiennym językiem.
26:53I stąd najlepszym Cezar historykiem,
26:56Który dyktował z konia nie przy biurze.
26:59I Michał Anioł, co kół sam w marmurze.
27:03Rzecz dziwna, wszakże jeszcze są dziwniejsze.
27:11Pieśń trwa opolsko, przeszła już ciemniejsza
27:18I na świeczniku staje ze skrzydłami złotymi.
27:22Także dźwięk, co gra harfami
27:27I polonezem przechodzi Europę.
27:31I tylko kształtu nie masz dla wnętrzności.
27:37Alabastrową, jakoby kanopę dłutując,
27:41Bryły zawsze nam zadrobne
27:44I zawsze formy do obcych podobne.
27:49O Polsko, wiem ja, że artystów czołem
27:54Są męczennicy, tych sztuka popioły.
28:01O, gdybym jedną kaplicę zobaczył,
28:04Choćby jak pokój ten wielkości takiej,
28:08Gdzieby się polski duch raz wytłumaczył,
28:12Usymbolicznił rozkwitłymi znaki,
28:15Gdzieby kamieniarz, cieśla, murarz, znycerz, poeta,
28:21Wreszcie męczennik i rycerz odpoczął
28:25W pracy, czynie i modlitwie.
28:29Gdzieby czerwony marmur, cios, żelazo,
28:33Miedź, brąz i modrze w Polski się zjednala.
28:39Pod postaciami, co niejedną skazą
28:42Poryte leżą w nas, jak w sercu skale.
28:47To w tym o pięknem przypowieść malerzy
28:52I tak ja widzę przyszłą w Polsce sztukę
28:55Jako chorągiew na prac ludzkich wierzy.
29:00Nie jak zabawkę, ani jak naukę,
29:03Lecz jak najwyższe z rzemiosł apostola
29:07I jak najniższą modlitwę anioła.
29:16PIEŚŃ PIEŚŃ
29:46PIEŚŃ PIEŚŃ
30:16PIEŚŃ PIEŚŃ